Obudził mnie budzik telefonu SoRy. Wstałam i obudziłam ją, bo telefon tego nie zrobił. SoRa, jak tylko otworzyła oczy zaczęła panikować i cały czas pytała czy dobrze się czuje. Trochę kręciło mi się w głowie i wyglądałam jak potwór przez to, że płakałam. Jak uspokoiłam SoRe, odprawiłam ją do jej pokoju, by przygotowała się do szkoły. Dziś jest pierwszy dzień szkoły, a mnie już każdy zna. Dobrze, że jest piątek...
Weszłam do łazienki, umyłam się i doprowadziłam do porządku. Ubrałam zwykłą czarną koszulkę i leginsy. Cały czas miałam w głowie to, co dziś w nocy się stało. Nie miałam ochoty widzieć Miny, ale musiałam zejść na dół. Gdy już tam dotarłam, Miny nie było, tylko sama SoRa.
- Ha Mina już wyszedł do szkoły, zrobił nam śniadanie - Powiedziała - ReMa, czemu nie masz na sobie mundurku ?! - Spytała zdziwiona.
- Mundurku ? Nie mam żadnego - Odpowiedziałam. Przyjrzałam się strojowi SoRy, która miała na sobie ciemne rajtuzy, czerwoną spódniczkę w kratkę i biały sweter.
- Jak to nie masz ? Mina Ci nie kupił ? - Sama nie wiedziałam o co taki szum. To pierwszy dzień szkoły, chyba nie będą się czepić.
- SoRa, tak wygląda mundurek szkolny ? - Pokazałam palcem na nią.
- Tak, ale wiesz, lepiej będzie jak ubierzesz coś innego niż masz teraz. Chodź - Za kierunek obrała mój pokój, a dokładnie garderobę. Wyrzucała z niej ciuchy jak zabawki. Wyciągnęła mi bordową spódniczkę, biały sweter i rajtuzy. Mój strój nie różnił się bardzo od niej. Zeszłyśmy na dół, zjadłyśmy śniadanie i wyszłyśmy.
- ReMa! Gdzie masz gitarę !? - Krzyknęła pytając.
- Jak to gdzie ? W domu. - Odpowiedziałam zdziwiona. - Od razu kazała mi po nią wrócić. Nie rozumiałam dlaczego. Już pierwszego dnia będę miła zajęcia muzyczne ? Jak już wróciłam z gitarą, skierowałyśmy się do szkoły.
***
Powoli dochodziliśmy do szkoły. Nagle usłyszałam, jak ktoś woła SoRe. Obie odwrócimy się. Podbiegł do nas ciemnowłosy chłopak.
- Cześć. Lepiej się już czujesz? - Spytał.
- Ty to mówisz do mnie? - Spytałam zaskoczona.
- No chyba tak, przecież to nie SoRa wczoraj zemdlała. - Oznajmił. Odpowiedziałam, że już mi lepiej. SoRa powiedziała, że to Ji Do Chan oraz, że to on mnie zaniósł do szkolnego lekarza. Podziękowałam mu, ale coś mi w nim nie pasowało. Niestety nie miałam czasu, by się nad tym zastanawiać. Weszliśmy do szkoły. Oczywiście wszystkie oczy były skierowane na mnie. Szłam przez korytarz wolnym i niepewnym krokiem. SoRa powiedziała, że teraz ma lekcje na górze, a ja mam na dole. Moja jedyna przyjaciółka odeszła do innej części szkoły, a ja zostałam sama. Rano SoRa dała mi mój plan lekcji. Pierwsza matematyka, zapowiada się piękne. Wędrowałam po szkole przez dziesięć minut, aż usłyszałam dzwonek. I co, no i się zgubiłam. - Do jasnej ciasnej, gdzie ja jestem ? - Na korytarzach już nikogo nie było. Myślałam, że oszaleje. Spojrzałam jeszcze raz na plan.
- O! Tu jest napisane, która sala ! 2002... Yh... Ciekawe czy ja ją teraz znajdę. Wiem, że jest nadole. - Po pięciu minutach wędrowania, trafiłam pod sale 2002. Nie pewnie pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. Zgubiłam się. - Powiedziałam do Pani. Jak na panią od matematyki, była całkiem ładna i młoda.
- Nic się nie stało. Proszę, tam jest Twoje miejsce. - Skazała palcem na przedostatnie miejsce w środkowym rzędzie. Wszyscy się nie mnie patrzyli i coś co szeptali, ale nie zwracałam na to uwagi. Usiadłam na swoim miejscu. Przede mną siedziała jakaś dziewczyna, a za mną chłopak o blond włosach. Ale był dziwny.
- Ej, przecież to nie jest mundurek naszej szkoły... - Powiedziała dziewczyna siedząca przede mną. Nauczyciela uciszyła klasę. Przez dziesięć minut był spokój. W spokoju zapisywałam to co Pani na tablicy.
- Dzień dobry Pani Kang, czy jest tu Lee Re Ma? - Usłyszałam swoje imię.
- Czy jest tu Lee Re Ma? -Spytała jeszcze raz, tym razem Pani od matematyki.
- Tak, to ja. - Powiedziałam i wstałam.
- Dziecko, co ty tu robisz !? Teraz masz gitarę ! - Powiedziała podniesionym głosem kobieta.
- Gitarę ? To jakaś pomyłka, ja chodzę na wokal. - Odpowiedziałam. Wytłumaczyła mi, że dyrektor zapisał mnie na 8 zajęć dodatkowych. Myślałam, że to żarty, ale wcale nie były. Mój dzisiejszy plan nie był taki, jaki miałam na karce od SoRy. Miałam całkiem inny, w klasie dodatkowej. Moje lekcje na dziś to, trzy godziny gitary, potem godzina wokalu, dwie godziny pianina i cztery godziny zajęć plastycznych. Żadnej normalnej lekcji. To było chore. Ta szkoła jest chora. Dziewięć godzin w szkole. Chodziłam z klasy do klasy. Nie wiedziałam gdzie co jest, a lekcje były tragedią. Wszytko było takie proste, ale i tak popełniałam błędy. Jednak nauczyciele nawet tego nie zauważali, nikt nie zauważał. SoRa kończyła po sześciu godzinach. Powiedziała mi, że od razu po szkole idzie do kawiarni. Po pewnym czasie myślenia, nie miałam innego wyjścia, jak tylko zrezygnować z pracy w kafejce. Dziewięć godzin to była moja najmniejsza liczba zajęć i miałam je tylko w piątek. W środę miałam 14 godzin. Czy to na pewno jest szkoła !?
Wykończona wyszłam z tego wielkiego piekła i udałam się do kawiarni. Musiałam powiedzieć szefowej, że nie dam rady tam więcej pracować. Była szesnasta siedem. Jak do niej weszłam, nie było już dużo klientów, a ja się z tego cieszyłam, bo jak bym miała jeszcze pomagać to bym umarła.
Przed rozmową z szefową, zamówiłam sobie sok pomarańczowy i usiadłam na chwile by odpocząć. Po dwudziestu minutach powiedziałam kierowniczce, że nie dam rady pracować dłużej w kawiarence. Choć i tak długo tu nie pracowałam, przyzwyczaiłam się do tego miejsca. Wszyscy byli smutni, zwłaszcza SoRa, ale co mogłam poradzić ? Nie mogłam przychodzić tu o osiemnastej i pracować do dwudziestej, a potem w domu jeszcze odrabiać lekcje, uczyć się i w ogóle.
Siedziałam w kawiarence, jadłam ciasto za ciastkiem i piłam sok za sokiem... I tak chyba godzinę.
- Oppa !- Krzyknęła SoRa i rzuciła się jakiemuś chłopakowi na szyje.
- Cześć SoRa, co tam ? - Zapytał chłopak. Jak tylko zeszła z jego szyj, zobaczyłam jego twarz, od razu go rozpoznałam.
- O ! Chłopak od zakupów ! - Krzyknęłam i pokazałam na niego palcem.
- O, dziewczyna od mandarynek ! - Uśmiechnął się. Szybko zabrałam palca i podeszłam do nich. SoRa była zaskoczona, że się znamy. Powiedziałam, że w dzień urodzin Miny wpadłam na niego i pomógł mi pozbierać moje zakupy.
- Cześć, jestem Park Soo Joon, starszy brat SoRy - Przestawił się i ukłonił.
- Witam, jestem przyjaciółką SoRy. Lee Re Ma, miło mi cię poznać. - Także się ukłoniłam i przywitałam. Cała nasza trójka udała się do stolika i rozmawialiśmy chwile. Soo Joon ma 19 lat i teraz chodzi do szkoły medycznej. Nie byłam zaskoczona, w końcu kiedyś przeżył ciężką chorobę, a teraz sam chce leczyć chorych ludzi. SoRa po jakimś czasie rozmowy musiała wrócić do pacy, bo zjawiło się więcej klientów. Ja cały czas rozmawiałam z jej bratem. Rozumieliśmy się jak bratnie dusze. Nawet powiedziałam mu o moich problemach psychicznych, a on mi dokładnie opowiedział o tym czasie, jak był chory. Potem rozmowa zeszła na szkołę, był bardzo zaskoczony tym, że chodzie do tej samej szkoły co SoRa.
- ReMa, jak nazywają się twoi rodzice ? - Spytał. Z niechęcią zaczęłam kolejną przykrą historie.
- Nie wiem. Byłam adoptowana przez ludzi z Polski i dopiero dwa miesiące temu się tu przeprowadziłam. Mieszkam teraz z biologicznym bratem. Nie wiem jak nazywali się moi prawdziwi rodzice. - Powiedziałam trochę przygnębiona.
- Przepraszam, nie wiedziałem. - Powiedział, po czym zmienił temat. Rozmawialiśmy o wszystkim. Byliśmy jak otwarta książka przed czytelnikiem. Mijały sekundy, minuty, godziny, a tematy się nie kończyły.
***
- E... Oppa, ReMa, już jest dwudziesta i zamykamy. - Powiedziała moja przyjaciółka. Razem z Soo Joonem wymieniliśmy się numerami. Poczekaliśmy na SoRe i poszliśmy do domu. Joon odprowadził nas pod dom i na koniec zaproponował mi spotkanie na jutro, w końcu jest sobota.
Zgodziłam się z chęcią po czym razem z SoRą weszłyśmy do domu.
- Jesteśmy ! - Krzyknęłam. Miny nie było. Z resztą i tak nie miałam ochoty go wiedzieć. Udałam się do swojego pokoju, a SoRa robiła sobie coś w kuchni. Włączyłam laptop i weszłam na facebooka. Nie byłam na nim przez długi czas. Pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam wiadomości, było kilka od moich przyjaciół. Potem weszłam na e-mail i pierwszy który przykuł moją uwagę, był zatytułowany :
" TY IDIOTKO. GDZIE POJECHAŁAŚ BEZ MOJEGO POZWOLENIA !? ". Była to wiadomość od Maćka. Kliknęłam na nią, by przeczytać całą,była pełna wykrzykników i znaków zapytania. Mnóstwo pytań na mój temat. Sama nie wiedziałam co mu odpisać. Moja odpowiedzieć była bardzo prosta "Przepraszam, że Ci nie powiedziałam, ale to było nagłe. Przepraszam.". Wstałam, po czym zamknęłam laptop i rzuciłam się na łóżko by się wypłakać. Po godzinie poszłam zmyć makijaż, wziąć prysznic i się przebrać. Zeszłam na dół po dwunastej z nadzieją, że Mina już będzie, bo chciałam z nim porozmawiać. Ale go nie było. - Gdzie on się szwenda o tej porze? - Nie rozmyślając o tym długo, wzięłam sobie z szafki słonecznik i poszłam na górę. Włączyłam telewizor i oglądałam jakieś powtórki dram.
Około drugiej w nocy wyłączyłam telewizor i się położyłam. Nastawiłam budzik na dziewiątą. Umówione spotkanie z Soo Joonem miałam na dziesiątą, już nie mogłam się doczekać.
***
Z trudem obudził mnie mój dzwonek telefonu. Wstałam zaspana i udałam się do łazienki. Zrobiłam to co zawsze. Wyszłam, wzięłam z szafki bieliznę i ciuchy na przebranie. Przebrałam się i spojrzałam w lustro. - Nie, nie, nie. W tym na pewno nie wyjdę. - Powiedziałam i wybrałam inne ciuchy.
- MATKO. Nie, za straszne ! - Po raz pierwszy miałam problem z dobraniem ciuchów. Przez to, nie zauważyłam kiedy wybiła już dziesiąta, a przed domem czekał już Joona. No i jak to się skończyło? Ja ubrana w jakieś czarne leginsy i białą koszule wyszłam z pośpiechem z domu.
***
- Przepraszam, że musiałaś czekać, ale... - No chyba mu nie powiem, że nie wiedziałam co ubrać.
- Nic się nie stało, dopiero jest dziesięć po. SoRa jest w pracy ? - Spytał ciekawy.
- Tak, w soboty ma na siódmą i pracuje do osiemnastej. - Odpowiedziałam. Na to on tylko przytakną głową i zapytał się gdzie najpierw idziemy. Zaproponował kino, nie miałam nic przeciwko. Po dziesięciu minutach doszliśmy na miejsce.
- Na jaki film ? - Spytał trochę z niechęcią. Chyba myślał, że wybiorę jakieś romansidło, ale się mylił.
- Ten. - Wskazałam palcem na horror. Soo Joon uśmiechnął się i powiedział, że pójdzie kupić bilety, a ja żebym poszła po cole i popcorn. Stanęłam w kolejce, która była dość długa. Po dziesięciu minutach w końcu doczekałam się mojego popcornu i coli.
Kupiłam i odeszłam. zaczęłam szukać Joona, ale było bardzo dużo ludzi i nie mogłam go znaleźć, aż nagle zaczęło mi coś dzwonić w uszach. Ale przestało, jak usłyszałam swoje imię.
- ReMa, tu jesteś, wszędzie Cię szukam. - Powiedział i wziął ode mnie jeden popcorn.
- Przepraszam, idziemy? - Zapytałam. Pokiwał głową i weszliśmy na sale. Film był świetny, kiedy wszyscy się bali, ja się śmiałam razem z Soo Joonem. Po filmie, ludzie się na nas dziwnie patrzyli. Wszystko było jakieś dziwne. Nie ma to jak o jedenastej rano iść do kina na horror... Potem poszliśmy do kafejki na ciastko i kawkę. Rozmawialiśmy, a czas mijał tak szybko, że to było prawie nie możliwe. Była już prawie osiemnasta, a my spacerowaliśmy sobie w parku. Zaproponowałam żebyśmy poszli po SoRe i tak też zrobiliśmy. Podprowadziliśmy ją do domu i poszliśmy jeszcze trochę pochodzić. O dwudziestej drugiej wróciłam do domu. Tylko SoRa na mnie czekała. Już od dwóch dni nie wiedziałam Miny. Zaczynałam się o niego martwić. Wiem, że był w domu przez te dni, ale bardzo wcześnie wychodził w wracał bardzo późno.
***
Następnego dnia wstałam o jedenastej. Zrobiłam to co zawsze. SoRa poszła do kawiarenki, a ja czekałam na godzinę trzynastą, aż będę mogła się znów spotkać się z Soo Joonem.
I tak mijały dni. Codziennie chodziłam do szkoły, jak kończyłam lekcje, Joon zawsze czekał na mnie przy bramie. Nie ważne czy była szesnasta czy też osiemnasta, zawsze tam stał. Potem chodziliśmy na spacery, do kina, wszędzie. Pomagał mi w lekcjach w pobliskiej bibliotece. Przy nim moje dwanaście koszmarnych godzin w szkole zmieniało się w dwanaście minut czekania na niego. Dwa tygodnie, a ja nie wiedziałam się z Miną ani razu, z SoRą rozmawiałam tylko w szkole i czasem w domu.
Minęły dwa tygodnie, a za każdym razem, jak Ren do mnie pisał i prosił o spotkanie, odpisywałam, że jestem zajęta szkołą i nie mam czasu. Czułam się z tym podle, bo cały czas byłam z Soo Joonem. Postanowiłam, że trzeba coś zrobić w końcu. Zadzwoniłam do Rena i poprosiłam o spotkanie. Po spotkaniu z nim, poczekam na Minę. Nawet jak bym miała czekać całą noc. Zadzwoniłam do Joona by mu powiedzieć, że dziś nie dam rady się spotkać, po czym się przebrałam i wyszłam na spotkanie z Renem.
__________________________________________________________________________________________________________________
Witam! Podobał się rozdział? Niestety 11 rozdział pojawi się za ponad tydzień.... tak mi się wydaje, mam go napisanego, ale najpierw muszę napisać 12 by dodać 11 ;c Więc musicie być cierpliwi ^^
Zostaw po sobie komentarz!
~~Reni-chan
Weszłam do łazienki, umyłam się i doprowadziłam do porządku. Ubrałam zwykłą czarną koszulkę i leginsy. Cały czas miałam w głowie to, co dziś w nocy się stało. Nie miałam ochoty widzieć Miny, ale musiałam zejść na dół. Gdy już tam dotarłam, Miny nie było, tylko sama SoRa.
- Ha Mina już wyszedł do szkoły, zrobił nam śniadanie - Powiedziała - ReMa, czemu nie masz na sobie mundurku ?! - Spytała zdziwiona.
- Mundurku ? Nie mam żadnego - Odpowiedziałam. Przyjrzałam się strojowi SoRy, która miała na sobie ciemne rajtuzy, czerwoną spódniczkę w kratkę i biały sweter.
- Jak to nie masz ? Mina Ci nie kupił ? - Sama nie wiedziałam o co taki szum. To pierwszy dzień szkoły, chyba nie będą się czepić.
- SoRa, tak wygląda mundurek szkolny ? - Pokazałam palcem na nią.
- Tak, ale wiesz, lepiej będzie jak ubierzesz coś innego niż masz teraz. Chodź - Za kierunek obrała mój pokój, a dokładnie garderobę. Wyrzucała z niej ciuchy jak zabawki. Wyciągnęła mi bordową spódniczkę, biały sweter i rajtuzy. Mój strój nie różnił się bardzo od niej. Zeszłyśmy na dół, zjadłyśmy śniadanie i wyszłyśmy.
- ReMa! Gdzie masz gitarę !? - Krzyknęła pytając.
- Jak to gdzie ? W domu. - Odpowiedziałam zdziwiona. - Od razu kazała mi po nią wrócić. Nie rozumiałam dlaczego. Już pierwszego dnia będę miła zajęcia muzyczne ? Jak już wróciłam z gitarą, skierowałyśmy się do szkoły.
***
Powoli dochodziliśmy do szkoły. Nagle usłyszałam, jak ktoś woła SoRe. Obie odwrócimy się. Podbiegł do nas ciemnowłosy chłopak.
- Cześć. Lepiej się już czujesz? - Spytał.
- Ty to mówisz do mnie? - Spytałam zaskoczona.
- No chyba tak, przecież to nie SoRa wczoraj zemdlała. - Oznajmił. Odpowiedziałam, że już mi lepiej. SoRa powiedziała, że to Ji Do Chan oraz, że to on mnie zaniósł do szkolnego lekarza. Podziękowałam mu, ale coś mi w nim nie pasowało. Niestety nie miałam czasu, by się nad tym zastanawiać. Weszliśmy do szkoły. Oczywiście wszystkie oczy były skierowane na mnie. Szłam przez korytarz wolnym i niepewnym krokiem. SoRa powiedziała, że teraz ma lekcje na górze, a ja mam na dole. Moja jedyna przyjaciółka odeszła do innej części szkoły, a ja zostałam sama. Rano SoRa dała mi mój plan lekcji. Pierwsza matematyka, zapowiada się piękne. Wędrowałam po szkole przez dziesięć minut, aż usłyszałam dzwonek. I co, no i się zgubiłam. - Do jasnej ciasnej, gdzie ja jestem ? - Na korytarzach już nikogo nie było. Myślałam, że oszaleje. Spojrzałam jeszcze raz na plan.
- O! Tu jest napisane, która sala ! 2002... Yh... Ciekawe czy ja ją teraz znajdę. Wiem, że jest nadole. - Po pięciu minutach wędrowania, trafiłam pod sale 2002. Nie pewnie pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. Zgubiłam się. - Powiedziałam do Pani. Jak na panią od matematyki, była całkiem ładna i młoda.
- Nic się nie stało. Proszę, tam jest Twoje miejsce. - Skazała palcem na przedostatnie miejsce w środkowym rzędzie. Wszyscy się nie mnie patrzyli i coś co szeptali, ale nie zwracałam na to uwagi. Usiadłam na swoim miejscu. Przede mną siedziała jakaś dziewczyna, a za mną chłopak o blond włosach. Ale był dziwny.
- Ej, przecież to nie jest mundurek naszej szkoły... - Powiedziała dziewczyna siedząca przede mną. Nauczyciela uciszyła klasę. Przez dziesięć minut był spokój. W spokoju zapisywałam to co Pani na tablicy.
- Dzień dobry Pani Kang, czy jest tu Lee Re Ma? - Usłyszałam swoje imię.
- Czy jest tu Lee Re Ma? -Spytała jeszcze raz, tym razem Pani od matematyki.
- Tak, to ja. - Powiedziałam i wstałam.
- Dziecko, co ty tu robisz !? Teraz masz gitarę ! - Powiedziała podniesionym głosem kobieta.
- Gitarę ? To jakaś pomyłka, ja chodzę na wokal. - Odpowiedziałam. Wytłumaczyła mi, że dyrektor zapisał mnie na 8 zajęć dodatkowych. Myślałam, że to żarty, ale wcale nie były. Mój dzisiejszy plan nie był taki, jaki miałam na karce od SoRy. Miałam całkiem inny, w klasie dodatkowej. Moje lekcje na dziś to, trzy godziny gitary, potem godzina wokalu, dwie godziny pianina i cztery godziny zajęć plastycznych. Żadnej normalnej lekcji. To było chore. Ta szkoła jest chora. Dziewięć godzin w szkole. Chodziłam z klasy do klasy. Nie wiedziałam gdzie co jest, a lekcje były tragedią. Wszytko było takie proste, ale i tak popełniałam błędy. Jednak nauczyciele nawet tego nie zauważali, nikt nie zauważał. SoRa kończyła po sześciu godzinach. Powiedziała mi, że od razu po szkole idzie do kawiarni. Po pewnym czasie myślenia, nie miałam innego wyjścia, jak tylko zrezygnować z pracy w kafejce. Dziewięć godzin to była moja najmniejsza liczba zajęć i miałam je tylko w piątek. W środę miałam 14 godzin. Czy to na pewno jest szkoła !?
Wykończona wyszłam z tego wielkiego piekła i udałam się do kawiarni. Musiałam powiedzieć szefowej, że nie dam rady tam więcej pracować. Była szesnasta siedem. Jak do niej weszłam, nie było już dużo klientów, a ja się z tego cieszyłam, bo jak bym miała jeszcze pomagać to bym umarła.
Przed rozmową z szefową, zamówiłam sobie sok pomarańczowy i usiadłam na chwile by odpocząć. Po dwudziestu minutach powiedziałam kierowniczce, że nie dam rady pracować dłużej w kawiarence. Choć i tak długo tu nie pracowałam, przyzwyczaiłam się do tego miejsca. Wszyscy byli smutni, zwłaszcza SoRa, ale co mogłam poradzić ? Nie mogłam przychodzić tu o osiemnastej i pracować do dwudziestej, a potem w domu jeszcze odrabiać lekcje, uczyć się i w ogóle.
Siedziałam w kawiarence, jadłam ciasto za ciastkiem i piłam sok za sokiem... I tak chyba godzinę.
- Oppa !- Krzyknęła SoRa i rzuciła się jakiemuś chłopakowi na szyje.
- Cześć SoRa, co tam ? - Zapytał chłopak. Jak tylko zeszła z jego szyj, zobaczyłam jego twarz, od razu go rozpoznałam.
- O ! Chłopak od zakupów ! - Krzyknęłam i pokazałam na niego palcem.
- O, dziewczyna od mandarynek ! - Uśmiechnął się. Szybko zabrałam palca i podeszłam do nich. SoRa była zaskoczona, że się znamy. Powiedziałam, że w dzień urodzin Miny wpadłam na niego i pomógł mi pozbierać moje zakupy.
- Cześć, jestem Park Soo Joon, starszy brat SoRy - Przestawił się i ukłonił.
- Witam, jestem przyjaciółką SoRy. Lee Re Ma, miło mi cię poznać. - Także się ukłoniłam i przywitałam. Cała nasza trójka udała się do stolika i rozmawialiśmy chwile. Soo Joon ma 19 lat i teraz chodzi do szkoły medycznej. Nie byłam zaskoczona, w końcu kiedyś przeżył ciężką chorobę, a teraz sam chce leczyć chorych ludzi. SoRa po jakimś czasie rozmowy musiała wrócić do pacy, bo zjawiło się więcej klientów. Ja cały czas rozmawiałam z jej bratem. Rozumieliśmy się jak bratnie dusze. Nawet powiedziałam mu o moich problemach psychicznych, a on mi dokładnie opowiedział o tym czasie, jak był chory. Potem rozmowa zeszła na szkołę, był bardzo zaskoczony tym, że chodzie do tej samej szkoły co SoRa.
- ReMa, jak nazywają się twoi rodzice ? - Spytał. Z niechęcią zaczęłam kolejną przykrą historie.
- Nie wiem. Byłam adoptowana przez ludzi z Polski i dopiero dwa miesiące temu się tu przeprowadziłam. Mieszkam teraz z biologicznym bratem. Nie wiem jak nazywali się moi prawdziwi rodzice. - Powiedziałam trochę przygnębiona.
- Przepraszam, nie wiedziałem. - Powiedział, po czym zmienił temat. Rozmawialiśmy o wszystkim. Byliśmy jak otwarta książka przed czytelnikiem. Mijały sekundy, minuty, godziny, a tematy się nie kończyły.
***
- E... Oppa, ReMa, już jest dwudziesta i zamykamy. - Powiedziała moja przyjaciółka. Razem z Soo Joonem wymieniliśmy się numerami. Poczekaliśmy na SoRe i poszliśmy do domu. Joon odprowadził nas pod dom i na koniec zaproponował mi spotkanie na jutro, w końcu jest sobota.
Zgodziłam się z chęcią po czym razem z SoRą weszłyśmy do domu.
- Jesteśmy ! - Krzyknęłam. Miny nie było. Z resztą i tak nie miałam ochoty go wiedzieć. Udałam się do swojego pokoju, a SoRa robiła sobie coś w kuchni. Włączyłam laptop i weszłam na facebooka. Nie byłam na nim przez długi czas. Pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam wiadomości, było kilka od moich przyjaciół. Potem weszłam na e-mail i pierwszy który przykuł moją uwagę, był zatytułowany :
" TY IDIOTKO. GDZIE POJECHAŁAŚ BEZ MOJEGO POZWOLENIA !? ". Była to wiadomość od Maćka. Kliknęłam na nią, by przeczytać całą,była pełna wykrzykników i znaków zapytania. Mnóstwo pytań na mój temat. Sama nie wiedziałam co mu odpisać. Moja odpowiedzieć była bardzo prosta "Przepraszam, że Ci nie powiedziałam, ale to było nagłe. Przepraszam.". Wstałam, po czym zamknęłam laptop i rzuciłam się na łóżko by się wypłakać. Po godzinie poszłam zmyć makijaż, wziąć prysznic i się przebrać. Zeszłam na dół po dwunastej z nadzieją, że Mina już będzie, bo chciałam z nim porozmawiać. Ale go nie było. - Gdzie on się szwenda o tej porze? - Nie rozmyślając o tym długo, wzięłam sobie z szafki słonecznik i poszłam na górę. Włączyłam telewizor i oglądałam jakieś powtórki dram.
Około drugiej w nocy wyłączyłam telewizor i się położyłam. Nastawiłam budzik na dziewiątą. Umówione spotkanie z Soo Joonem miałam na dziesiątą, już nie mogłam się doczekać.
***
Z trudem obudził mnie mój dzwonek telefonu. Wstałam zaspana i udałam się do łazienki. Zrobiłam to co zawsze. Wyszłam, wzięłam z szafki bieliznę i ciuchy na przebranie. Przebrałam się i spojrzałam w lustro. - Nie, nie, nie. W tym na pewno nie wyjdę. - Powiedziałam i wybrałam inne ciuchy.
- MATKO. Nie, za straszne ! - Po raz pierwszy miałam problem z dobraniem ciuchów. Przez to, nie zauważyłam kiedy wybiła już dziesiąta, a przed domem czekał już Joona. No i jak to się skończyło? Ja ubrana w jakieś czarne leginsy i białą koszule wyszłam z pośpiechem z domu.
***
- Przepraszam, że musiałaś czekać, ale... - No chyba mu nie powiem, że nie wiedziałam co ubrać.
- Nic się nie stało, dopiero jest dziesięć po. SoRa jest w pracy ? - Spytał ciekawy.
- Tak, w soboty ma na siódmą i pracuje do osiemnastej. - Odpowiedziałam. Na to on tylko przytakną głową i zapytał się gdzie najpierw idziemy. Zaproponował kino, nie miałam nic przeciwko. Po dziesięciu minutach doszliśmy na miejsce.
- Na jaki film ? - Spytał trochę z niechęcią. Chyba myślał, że wybiorę jakieś romansidło, ale się mylił.
- Ten. - Wskazałam palcem na horror. Soo Joon uśmiechnął się i powiedział, że pójdzie kupić bilety, a ja żebym poszła po cole i popcorn. Stanęłam w kolejce, która była dość długa. Po dziesięciu minutach w końcu doczekałam się mojego popcornu i coli.
Kupiłam i odeszłam. zaczęłam szukać Joona, ale było bardzo dużo ludzi i nie mogłam go znaleźć, aż nagle zaczęło mi coś dzwonić w uszach. Ale przestało, jak usłyszałam swoje imię.
- ReMa, tu jesteś, wszędzie Cię szukam. - Powiedział i wziął ode mnie jeden popcorn.
- Przepraszam, idziemy? - Zapytałam. Pokiwał głową i weszliśmy na sale. Film był świetny, kiedy wszyscy się bali, ja się śmiałam razem z Soo Joonem. Po filmie, ludzie się na nas dziwnie patrzyli. Wszystko było jakieś dziwne. Nie ma to jak o jedenastej rano iść do kina na horror... Potem poszliśmy do kafejki na ciastko i kawkę. Rozmawialiśmy, a czas mijał tak szybko, że to było prawie nie możliwe. Była już prawie osiemnasta, a my spacerowaliśmy sobie w parku. Zaproponowałam żebyśmy poszli po SoRe i tak też zrobiliśmy. Podprowadziliśmy ją do domu i poszliśmy jeszcze trochę pochodzić. O dwudziestej drugiej wróciłam do domu. Tylko SoRa na mnie czekała. Już od dwóch dni nie wiedziałam Miny. Zaczynałam się o niego martwić. Wiem, że był w domu przez te dni, ale bardzo wcześnie wychodził w wracał bardzo późno.
***
Następnego dnia wstałam o jedenastej. Zrobiłam to co zawsze. SoRa poszła do kawiarenki, a ja czekałam na godzinę trzynastą, aż będę mogła się znów spotkać się z Soo Joonem.
I tak mijały dni. Codziennie chodziłam do szkoły, jak kończyłam lekcje, Joon zawsze czekał na mnie przy bramie. Nie ważne czy była szesnasta czy też osiemnasta, zawsze tam stał. Potem chodziliśmy na spacery, do kina, wszędzie. Pomagał mi w lekcjach w pobliskiej bibliotece. Przy nim moje dwanaście koszmarnych godzin w szkole zmieniało się w dwanaście minut czekania na niego. Dwa tygodnie, a ja nie wiedziałam się z Miną ani razu, z SoRą rozmawiałam tylko w szkole i czasem w domu.
Minęły dwa tygodnie, a za każdym razem, jak Ren do mnie pisał i prosił o spotkanie, odpisywałam, że jestem zajęta szkołą i nie mam czasu. Czułam się z tym podle, bo cały czas byłam z Soo Joonem. Postanowiłam, że trzeba coś zrobić w końcu. Zadzwoniłam do Rena i poprosiłam o spotkanie. Po spotkaniu z nim, poczekam na Minę. Nawet jak bym miała czekać całą noc. Zadzwoniłam do Joona by mu powiedzieć, że dziś nie dam rady się spotkać, po czym się przebrałam i wyszłam na spotkanie z Renem.
__________________________________________________________________________________________________________________
Witam! Podobał się rozdział? Niestety 11 rozdział pojawi się za ponad tydzień.... tak mi się wydaje, mam go napisanego, ale najpierw muszę napisać 12 by dodać 11 ;c Więc musicie być cierpliwi ^^
Zostaw po sobie komentarz!
~~Reni-chan
Naprawdę lubisz 10 minut xD Było dopiero 10 min po 10, 10 min szli do kina i 10 czekała w kolejce xD
OdpowiedzUsuńMina ma pewnie wyrzuty sumienia ;-; Jestem ciekawa gdzie on jest...
Zamiast wyjaśnień jest coraz więcej tajemnic i wszystko jest strasznie zagmatwane ._. I wydaje mi się, że jeszcze troche i zerwie z Renem bo czytając ten rozdział zapomniałam, że ona nawet z nim jest ._. Mam nadzieję, że szybko napiszesz 12 rozdział i dużo weny życzę (*3*)
Masz fajne chmurki, takie oryginalne.
OdpowiedzUsuńWybacz, że Ci to napiszę, ale w tym rozdziale było wiele błędów, między innymi;
1. Za dużo razy wpisujesz te samo imię. Można je przecież zastąpić innym słowem, np. przyjaciółka.
2. Strasznie powtarzasz tekst. Praktycznie co chwile są jakieś powtórki.
3. Czasami źle wstawisz przecinek albo kropkę.
No w sumie to wszystko. Wybacz, że Ci błędy wytykam. :(
Co do rozdziału, jest bardzo ciekawy! Naprawdę. Akcja coraz bardziej się rozkręca. Coraz więcej tajemnic.. Nie zostało nic, jak czekanie na rozwiązanie zagadek.
Pozdrawiam i weny życzę. ;)
Oh, nic się nie stało, dziękuje, że wspomniałaś o błędach, spróbuje się ich pozbyć... i porozmawiam z dziewczyną od korekty ;-;
UsuńDziękuje, ale ostatnio mnie wena opuściła, dlatego długo może nie pojawić się 11 rozdział ... ;__;
Czekałam na ten rozdział tak długo! ;3
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kolejnych, pisz szybciutko!
Biedny Ren... (*)
OdpowiedzUsuńNadal mnie interesuje ten smutny dzien Arona, Min'y i SoRy... ;-;
Hmm? Przecież SoRy wyjaśniłam * przeprowadzka, kłótnia z rodzicami* A o Minie i Aronie będziesz musiała jeszcze poczekać na wyjaśnienia....
UsuńPiękny rozdzialik c; Wszystko się trochę pomieszało, ale jest super!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział!
superowe. ^^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ^.^ Kocham Twoje opowiadania! Trochę szkoda Rena :(
OdpowiedzUsuńDawaj jak najszybciej dwunasty rozdzialik!