wtorek, 24 marca 2015

13 Rozdział - Czas to cena rzecz....

- Ojcze...- powiedziałem bardzo cicho. Przede mną stał człowiek, którego nie widziałem od kilku lat. Rozmawiałem z nim osobiście, ale dlaczego to tak boli?
- Ha Mina, chodź ze mną.- powiedział odwrócił się, idąc wolnym krokiem przed siebie. SoRa zaczepiła mnie i zapytała kto to jest. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że to ojciec mój i Re My. Bez zbędnych już słów zostawiłem ją samą i poszedłem za nim. Skierował się w stronę dachu szpitalnego. Kiedy doszliśmy tam, nagle odwrócił się i uderzył mnie w twarz.
- Ty jesteś moim synem?! Ty?!- zapytał.
- Tato, ja...- nie wiedziałem co mu odpowiedzieć.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić! Co ci powiedziałem kilka miesięcy temu?! PRZEKAZAŁEM, że jak Re Ma przyjedzie do Korei od razu masz ją zaprowadzić do szpitala!- krzyczał w całkowitej rozsypce, akcentując niektóre słowa.
- Dlaczego?! Dlaczego, nie zrobiłeś tego o co cię prosiłem? Dlaczego?- upadł na kolana i zaczął płakać. Cały czas zadawał to samo pytanie "Dlaczego?"
- Przepraszam... Przestań już, proszę cię tato...- próbowałem go jakoś uspokoić, ale było to trudne.
Po jakimś czasie na dach wbiegł jeden z lekarzy, zawołał nas do Re My. Szybko udaliśmy się na dół. Przenieśli ją do pokoju, zajrzałem do jego wnętrza, a moim oczom ukazała się płacząca SoRa.
- Tato, czemu ona się jeszcze nie obudziła? - zapytałem zaskoczony- Przecież straciła
przytomność rano...- Weszliśmy do pomieszczenia.
- Mina, ona... ona zap- zapadła w śpiączkę!- po moich policzkach znów zaczęły płynąć łzy.
Podszedłem do łóżka, na którym leżała Re Ma. SoRa spojrzała na mnie i jeszcze rzewniej zaczęła płakać, wiedziała, że ReMa nie jest tylko nieprzytomna.

                                                                  *SoRa*
Siedziałam przy jej łóżku, wciąż modląc się, żeby to był tylko zły sen, ale niestety, nie był nim. Ona naprawdę się nie budziła. Lekarze powiedzieli, że zapadła w śpiączkę, ale ja nie chciałam w to
uwierzyć. Ha Mina siedział obok mnie, patrząc cały czas na Re Mę, która była podpięta do aparatury tysiącami kabelków. Sam jej widok wywoływał u mnie atak łez. Patrzyłam na nią, dopóki nie usłyszałam dzwoniącego telefonu. Nie był on mój, ani Ha Mina. Podeszłam do bluzy Re My, to jej komórka dzwoniła. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że to mój brat dzwoni. Co ja miałam
mu powiedzieć? Jak? Niepewnie, odebrałam komórkę i usłyszałam wesoły głos Joona.
- Oppa...- powiedziałam szlochając.
- SoRa? Czemu odbierasz telefon ReMy? Czy coś się stało?- zapytał ze strachem w głosie.
- Szpital... Re Ma..- wyszeptałam. Powiedział tylko, że zaraz będzie i odłożył słuchawkę. Po 20 minutach już był w szpitalu. Spojrzałam na niego. Był w garniturze, ale nie zapytała dlaczego.
- SoRa. Co z nią? Dlaczego śpi? Co się stało? - zapytał, a po jego policzkach spłynęły łzy.
- Ty jesteś Park Soo Joon? Brat Sory? - zapytał Mina spoglądając kątem oka w stronę łóżka swojej siostry. Oppa pokiwał głową. Ha Mina przedstawił się, to samo zrobił mój brat.
- Możemy porozmawiać? - zapytał mojego Oppy przygnębiony Ha Mina.
- Tak...- Odpowiedział po czym wyszli z pokoju. Nie chciałam im przeszkadzać, lepiej żeby Mina mu wszystko wytłumaczył.
                                                                 * Soo Joon *
Wyszliśmy z pomieszczenia i usiedliśmy przed nim. Przez chwilę była cisza, ale zaraz brat ReMy ją przerwał.
- ReMa... zapadła w śpiączkę - Powiedział bardzo smutnym głosem.
- Co? W śpiączkę? - Spytałem zdziwiony.
- Przepraszam. To wszystko moja wina, gdybym wiedział, trochę wcześniej... - Opuścił głowię w dół i zaczął szlochać. Wstałem i podszedłem do pokoju spoglądając przez szybę na leżącą ReMę.
- Dlaczego? Dlaczego zawsze... - Zacisnąłem zęby i upadłem na kolana. Nie wiedziałem co mam robić. Czemu wcześniej tego nie zauważyłem? Przecież chcę zostać lekarzem, więc dlaczego nie zareagowałem, jak była słaba? Jak nic nie wiedziała? Jak traciła przytomność? Jak głowa bolała ją tak bardzo, że nie mogła wytrzymać? Dlaczego?!
- Ha Mina. - Usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny. Wstałem i obróciłem się. Na przeciwko Ha Mina stał jakiś lekarz. Podszedłem bliżej i zobaczyłem jego twarz.
- To Pan, to Pan mnie.. uratował, to naprawdę Pan! - Przed oczami stał mój Bóg, lekarz który mnie uratował kilka lat temu.
- O Park Soo Joon, prawda? Dobrze się czujesz? - zapytał trochę zaskoczony moim widokiem.
- Pamięta pan mnie, naprawdę Panu DZIĘKUJE!

                                                  * Tata Ha Mina i Re My* 

Byłem wszystkim zdenerwowany. Chciałem porozmawiać z synem, jednak nie spodziewanie przede mną pojawił się chłopak którego operowałem kiedyś. Nie spodziewałem się go spotkać w szpitalu, zwłaszcza z moim synem, przed pokojem mojej córki.
- Co? Nie musisz mi dziękować, to mój obowiązek jako lekarz. - Powiedziałem próbując mieć uśmiech na twarzy.
- Nie, wcale nie musiał mnie Pan operować, ale zrobił pan to, naprawdę dziękuje! - Chłopak pochylił się. Kazałem mu podnieść głowę. Czułem się nie najlepiej, jak ktoś się przede mną kłaniał.
- Tato, operowałeś kiedyś Soo Joona ? - zapytał mój zdziwiony syn całą sytuacją.
- " Tato"? To znaczy, że jest Pan ojcem  Re My i Ha Mina ?! - Było za dużo pytań. Nie wiedziałem na co odpowiedzieć.
- Tak Mina. Kilka lat temu operowałem Joona i tak jestem ojcem  Remy i Ha Mina - Oboje byli zaskoczeni.
- Soo Joona, znasz moje dzieci?  Skąd? - Nie byłem tym zadowolony szczerze mówiąc. Mój syn powiedział, że to chłopak ReMy, byłem zszokowany i nie wiedziałem co mam robić i co powiedzieć. Po chwili z pokoju mojej córki wyszła pewna dziewczyna. Na początku nie mogłem jej rozpoznać, nagle przypomniałem sobie, że Joona miał młodszą siostrę. Byłem już w stu procentach pewien, że to ona, gdy zaczęła dziękować. Miałem już wszystkiego dość, dlatego pożegnałem się z nimi i
poszedłem do gabinetu. Z tego zamieszania zapomniałem porozmawiać z Miną.

                                          *Ha Mina* 

Mój ojciec poszedł do gabinetu, a ja w tym czasie zadzwoniłem do Arona i powiadomiłem
go o tym co się stało. Powiedział, że zaraz przyjdzie z resztą. So Ra i jej brat weszli do pokoju Re My i przy niej siedzieli. Czekałem około piętnastu minut i na korytarzu zobaczyłem chłopaków.
- Ha Mina! Co się stało? Jeszcze o tej porze? - zapytał JR. Spojrzałem na zegarek, było już po dwudziestej drugiej. Poprosiłem Arona o rozmowę na osobność, wszyscy weszli do pokoju, a my wyszliśmy na
zewnątrz. Pierwsze co Aron zrobił to uderzył mnie w twarz przez co upadłem na ziemię.
- Co ci mówiłem? DLACZEGO NIGDY MNIE NIE SŁUCHASZ?! Do czego to wszystko doprowadziło?! - krzyczał w złości.
- Nie wiedziałem, że tak to się skończy, naprawdę nie wiedziałem. Chciałem tylko by żyła, jak inni. Nic więcej. - odpowiedziałem ze łzami w oczach.
- "Żyła, jak inni". Jakiego dokładnie jej życia życzyłeś? Co? - Po Aronie było widać, że był wyczerpany całą sytuacją. Po tych słowach nie czekał na moją odpowiedź, tylko wszedł do pokoju. Zrobiłem to samo.
                                                                  ***
Na drugi dzień wszyscy siedzieli na korytarzu prócz Soo Joona. Był w pokoju trzymając dłoń ReMy. Dopiero teraz zauważyłem, że w szpitalu nie ma Rena, jak zapytałem o niego wszyscy zrobili się jeszcze
smutniejsi. Minhyun powiedział mi wszystko, to co się wydarzyło, oraz o artykule który pojawił się o mojej siostrze i Renie. Tego wszystkiego było dla mnie i innych za dużo. I tak właśnie mijały dni, tygodnie a Re Ma się nie budziła. Wszyscy wyglądali na wyczerpanych. Nu'est przez Rena i ReMe odwołali dwa koncerty, kilka sesji zdjęciowych i innych spraw zespołu. So Ra i Soo Joon nie wychodzili ze szpitala i cały czas byli przy Re Mie. Mój ojciec przychodził, badał moją siostrę i wychodził. Zawsze miał smutny wyraz twarzy. Ren nie dawał znaku życia, nic o nim nie wiedzieliśmy.
- Ile już minęło? - zapytał Baekho wyczerpanym głosem.
- Ponad dwa tygodnie. - Odpowiedział JR.
- Serio? Myślałem, że to już kilka miesięcy. - w ich głosie nie było grama energii. Wyglądali jak duchy i tak się też zachowywali, ale nie dziwie się im. Nagle usłyszałem  pikanie dobiegające z pokoju ReMy.
_____________________________________________________________________________________________________
Ren-chan zawsze ma jakieś problemy z pisaniem! Przepraszam ;c Mam nową osóbkę od korekty i jestem jej wdzięczna <3 A co do rozdziału to mam nadzieje się podobało <3 I na następny rozdzialik muście poczekać, bo ten tydzień mam zawalony ;c I jeszcze jutro koncert ! <3  Napisze wam o tym, aż posta ^^ <3  Proszę zostawiać po sobie komentarze! One bardzo mnie motywują do pisania ^^ Nawet te nie zbyt pozytywne ^^
~~ Reni-chan

środa, 18 marca 2015

12 Rozdział ~ Łzy...

- Re Ma, co się stało? - Usłyszałam głos Miny, który razem z SoRą wbiegł go mojego pokoju.
- Mina, ja mam chyba coś z oczami! - Krzyknęłam, nadal nie dowierzając w to co teraz przeczytałam.
- O co chodzi? Co zobaczyłaś? - Zapytała przestraszona SoRa. Wskazałam palcem na ekran laptopa. Oboje podeszli i spojrzeli na niego.
- Ty GŁUPKU! To jest napisane po polsku. Skąd mamy wiedzieć czy dobrze widzisz? - Mina pstryknął mnie w czoło. - Co tu jest napisane? - Spytał.
- "Cześć ReMuś. Nie wybaczę Ci tego, że Cię tu nie ma! Nie myśl sobie, że tak to zostawię. Już wkrótce mam lot do Korei. Zabiorę Cię z tamtego piekła do domu, do Polski. Do zobaczenia. Twój przyjaciel Maciek" - Przeczytałam im wiadomość po koreańsku.
- REMA, ty chyba nie masz zamiaru wracać do Polski?! - Krzyknęła wystraszona SoRa. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przez głowę przeleciało mi całe życie w Polsce i krótki pobyt w Korei.
Patrzałam cały czas na wiadomość, nie wiedząc co im powiedzieć. Mina wstał i wpatrywał się we mnie bez słowa. Wróciły wszystkie wspomnienia i najgorsze wspomnienia. Nie wiedziałam co robić.
- Możecie zostawić... mnie s..samą? - Spytałam ze łzami w oczach. Mój brat bez zawahania wszedł z pokoju, ale SoRa z niechęcią i bardzo powolnym krokiem. Przed wyjściem spojrzała się na mnie również ze łzami w oczach i wyszła.
Zamknęłam laptop i odłożyłam go na biurko. Usiadłam w kącie pokoju i zaczęłam myśleć. Zastanawiałam się nad powrotem do Polski. Przecież tam mieszkałam całe życie, tam mam rodziców, tam mam przyjaciół, ale tu...tu też jest SoRa, Mina, Soo Joon, Ren.... Nu'est. Leciały mi łzy. Miałam  mętlik w głowie. Maciek nie napisał, kiedy ma przyjechać.
Po kilku godzinach wstałam z konta i podeszłam do biurka. Sięgnęłam po moje tabletki. Podeszłam do łóżka, nalałam wody i wzięłam dwie po czym położyłam się spać. Byłam wykończona, nie miałam siły nawet myśleć. Była dwudziesta, po kilku minutach zasnęłam.
                                                             ***
- ReMa! Wstawaj, bo się spóźnisz do szkoły. - Usłyszałam głos Miny i obudziłam się. Wstałam i podeszłam do szafy, by wziąć mój "fałszywy" mundurek.
- Ty masz zamiar w tym iść do szkoły? - Spojrzałam w stronę drzwi, gdzie stał mój brat z mundurkiem szkolnym.
- O, mundurek! - Podeszłam i zabrałam go. - Dziękuje oppa. - Powiedziałam i skierowałam się w stronę łazienki.
- "Oppa" - Usłyszałam zdziwionego chłopaka i weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się i zrobiłam makijaż. Wzięłam mój spakowany  plecak i zeszłam na dół.
- ReMa, masz już mundurek. - Powiedziała SoRa.
- Tak, w końcu mój braciszek mi go dał. - Powiedziałam, pacząc na Ha Mina.
- Przepraszam... Siadaj i jedz. - Jak zwykle zjedliśmy śniadanie w ciszy. Cały czas miałam w głowie wiadomość od Maćka. Nie chciałam o tym myśleć, dlatego też jadałam tak szybko i dużo, by móc wyjść już do tej szkoły.
- Skończyłam! Dziękuje. - Wstałam i poszłam do salonu po gitarę.
- ReMa, czekaj na mnie! Jeszcze jest wcześnie. - Powiedziała SoRa. Poczekałam chwile na nią i wyszłyśmy. Powoli dochodziliśmy do szkoły. Idąc, zauważyłam, że wszyscy się dziwnie na nas paczą i coś szepczą do siebie.
- Ej, czy coś z nami nie tak? Czemu wszyscy się tak paczą na nas? - Spytałam ciekawa.
- Nie wiem. Może dlatego, że masz mundurek? - Przyjęłam tą opcje. Weszliśmy do szkoły. Już wiedziałam, że nie chodzi o mundurek. Znów wszyscy się na nas spojrzeli, a dokładnie patrzyli się na mnie. Nagle usłyszałam dzwonek na lekcje. SoRa poszła na do swojej klasy, a ja szybko pobiegłam do sali muzycznej. Nauczycielka nienawidziła jak ktoś się spóźnia i zawsze daje nam kary. Nawet za minute spóźnienia.
- Przepraszam za spóźnienie! - Weszłam zdyszana do sali. Nauczycielka skarciła mnie wzrokiem i powiedziała, że mam usiąść. Przez całą godzinę kazała nam wymyślić choć jedną piosnkę lub jej część. Wszyscy pisali. Ja napisałam ich około trzy. Jak tylko usłyszałam dzwonek, wyszłam na korytarz i poszłam pod klasę SoRy chcąc z nią porozmawiać. Szłam tak na 2 piętro. Cały czas słyszałam szepty za moimi plecami.
- SoRa! - Krzyknęłam. Zobaczyłam, że ogląda coś z koleżanką z klasy na telefonie. Jak tylko podeszłam bliżej od razu schowała komórkę.
- O, ReMa... - W jej głosie było słychać, że jest trochę zdenerwowana, zakłopotana...
- Czy coś się stał----
- Ej, ty! - Poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramie i obraca gwałtownie.
- Hy? Co robisz? - Spytałam zaskoczona. - Dziewczyna wpisała coś na telefonie i mi go pokazała.
- CO TO MA BYĆ!? - Spojrzałam na ekran telefonu i co zobaczyłam? Byłam tam ja i Ren, który mnie przytula i całuje. Szybko wzięłam jej telefon i zjechałam na dół. Było tam o wiele więcej zdjęć. Nawet, jak mnie szarpał i jak Soo Joon go uderzył. Nie mogłam w to uwierzyć.
- "Gwiazda zespołu Nu'est potajemnie miał dziewczynę!" ? Co? "Dziewczynę"? Akurat ty nią jesteś? DLACZEGO OPPA ZOSTAŁ UDERZONY!? - Krzyknęła wyrywając telefon z mojej ręki. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Stałam jak wryta, nie myślałam o tym co teraz się dzieje, tylko o Renie. Co teraz z nim będzie?!
- Odczep się od niej! To nie jej wina! - Usłyszałam krzyk SoRy.
- A ty co się wtrącasz?! Co, będziesz ją chronić, bo dała Ci dach nad głową, jak twój zasrany domek spłoną? - Powiedziała dziewczyna śmiejąc się. Podeszłam do niej bliżej i uderzyłam w twarz.
- CO TY ROBISZ SUKO!? - Krzyknęła na cały korytarz. Wokół nas zebrało się mnóstwo osób.
- To na co zasłużyłaś. Nie waż się tak odzywać do mojej przyjaciółki! - SoRa do mnie coś mówiła, ale był taki szum, że nic nie usłyszałam. Spojrzałam za siebie. Nie wiedziałam co robić. Wszyscy się na nas patrzyli. Jak tylko obróciłam się przed siebie, dziewczyna z którą się kłóciłam zaczęła mnie szarpać.
- Zostaw ją! - Do tego wszystkiego dołączyły jakieś dwie dziewczyny, a potem jeszcze SoRa. Zobaczyłam, jak tamte dwie idiotki zaczęły bić moją przyjaciółkę. Odepchnęłam dziewczynę, która mnie szarpała, by pomóc SoRze, ale nagle poczułam, jak ktoś uderza mnie w głowie i popcha na podłogę.
Upadłam. Nic nie słyszałam, kompletna cisza. Nie mogłam się ruszać. Całe moje ciało było sparaliżowane, po chwili straciłam przytomność.

                                           * So Ra *
Nagle zobaczyłam, jak ReMa upadła i straciła przytomność. Wyrwałam się dziewczyną, które mnie trzymały i podbiegłam do niej.
- ReMa! Ej, REMA! - Nie nie wiedziałam co robić, to nie był już pierwszy raz. Wszyscy stali i się tylko patrzyli, jak idioci.
- Co się tam dzieje!? - Usłyszałam głos nauczycieli. - SoRa? Boże, co się stało? - Była to nowa nauczycielka od japońskiego.
- ReMa, ona.. ona.. - Po policzkach zaczęły mi lecieć łzy. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Spokojnie, już dzwonie po karetkę. - Jak Pani to powiedziała, przypomniała mi się rozmowa z Ha Miną, ale teraz miałam do gdzieś. Najważniejsze było zdrowie ReMy.
- A wy na co się patrzycie? Już po dzwonku, wracać do klas! - Krzyknęła nauczycielka, która wezwała pogotowie. - Sui Ya Ri, Kuji Hi Na i Sou Chri Ji, wy zostajecie! - Trzy dziewczyny, które pobiły moją przyjaciółkę. Już na zawsze zapamiętam ich imiona.
Przyjechała karetka, ja pojechałam z ReMą, a nauczycielka powiedziała, że dojedzie tylko zaprowadzi dziewczyny do dyrektora.
Jechaliśmy przez pięć minut. Szybko zabrali ReMę na jakieś badania. Nie wiedziałam co mam robić, nie potrafiłam zebrać myśli, czekałam, aż nauczycielka przyjedzie.
Siedziałam na szpitalnym korytarzu już trzydzieści minut, cały czas płakałam.
- SoRa! - Usłyszałam głos Pani. Podeszła do mnie i spytała się czy lekarz coś mówił. Niestety nie, cały czas siedzią z ReMą w pokoju, nie dając znaku życia.
- Znasz numer do rodziców swojej przyjaciółki? - Spytała. Całkiem zapomniałam zadzwonić do Ha Mina
- ReMa... Nie ma tu rodziców.. J..jest pod opieką starszego b..brata. - Powiedziałam roztrzęsiona.
- Podaj mi numer. - Dałam telefon do brata ReMy i nauczycielka zadzwoniła.

                                                            * Ha Mina *
Siedziałem na ławce przed szkołą i jadłem drugie śniadanie. Była piękna pogoda.
Po chwili usłyszałem, jak dzwoni mi telefon. Był to nie znany numer.
- Słucham?
- Dzień dobry, czy rozmawiam z Lee Ha Miną? Starszym bratem Lee Re My? - Spytała kobieta. Była to chyba nauczycielka ze szkoły mojej siostry
- Tak, to ja. Czy coś się stało? - Nauczycielka powiedziała mi co się wydarzyło. Szybko wybiegłem z placu szkolnego i złapałem taxi, by jak najszybciej być w szpitalu. Po kilka minutach byłem pod budynkiem. Zapłaciłem i wbiegłem do środka. Na korytarzu zobaczyłem płaczącą SoRe. Szybko do niej podszedłem.
- SoRa! Co Ci mówiłem!? Nie ważne co się stanie, ReMa nie może trafić do szpitala! - Krzyknąłem. Ona tylko spojrzała się na mnie z tymi łzami w oczach i nic nie odpowiedziała. Ja też nie miałem już siły, by być na nią złą, przecież to nie jej wina.
Zobaczyłem, jak z pokoju wychodzi znajomy mi lekarz. Poprosiłem o rozmowę na osobność. Skierowaliśmy się do jego gabinetu. Lekarz usiadł i spojrzał na mnie.
- Lee Ha Min, chcesz mi teraz powiedzieć, że ta dziewczyna jest Twoją siostrą?! - Powiedział podniesionym głosem mężczyzna.
- Tak, to ona. - Wypowiedziałem niepewnie słowa.
- Mina, ja nie będę Ci robił kazań. Zaraz powiadomię Twojego ojca, by jak jak najszybciej przyjechał do Korei i on zobaczy co z Re Mą, bo ja nie widzę szansy.- Spojrzałem na niego przestraszony.
- Do taty? Nie, nie, on nie może się dowiedzieć. Nie... chyba.. JAK TO NIE MA SZANS?! - Wstałem gwałtownie i krzyknąłem.- To koniec. Możesz już iść - Skończył mówić, podszedł do drzwi i mi je otworzył.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem! - Lekarz krzyknął na mnie, że on skończył i wyrzucił mnie z gabinetu. Oparłem się o ścianę i zjechałem na dół. Nie mogłem w to uwierzyć. Jaki ja byłem głupi, jak mogłem do tego wszystkiego doprowadzić? Jak? Dlaczego? Dlaczego ona? Czemu to nie mogłem być ja, TYLKO ONA!? Miałem dość. Siedziałem tak przez kilkanaście minut, aż podeszła do mnie SoRa i spytała o stan ReMy. Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć, po prostu milczałem.
- Mina, czy to coś poważnego? Przecież ona tylko zemdlała. To nic takiego, prawda?! - Krzyczała zapłakana szarpiąc mnie. Przytuliłem ją, żeby ją uspokoić, ale sam byłem cały w nerwach. Nie wiedziałem co mam robić. Siedzieliśmy tak kilka godzin. Nauczycielka musiała już wracać. Tylko ja i SoRa czekaliśmy. Przez kilka godzin robią jej cały czas badania. Nikt nie powiedział czy jest przytomna, czy wszytko z nią w porządku. Wybiła dwudziesta pierwsza, a my nadal nic nie wiedzieliśmy. Po chwili zauważyłem, jak ktoś staje przed mną, otarłem oczy i spojrzałem w górę.
___________________________________________________________________________________
 Wiem ^.^ Mam nadzieje, że się podobało^^
Mam też nadzieje, że jakoś najdzie mnie ochota na pisanie i skończę 13 rozdział, który już zaczęłam ;_; I w końcu naprawię 4 rozdział na drugim blogu '-'
Jak na razie zapraszam na trzeci rozdział! ---->http://opowiadsniaomiosc.blogspot.com
Zostaw po sobie komentarz!
~~Reni-chan 

wtorek, 10 marca 2015

11 Rozdział ~ Choi Min Ki... ;-;

Szłam powolnym krokiem do parku, w którym miałam spotkać się z Renem. Dziś będę go widziała po raz pierwszy od rozpoczęcia roku. Nerwy biorą nade mną górę. Chcąc sprawdzić, która godzina zaczęłam szukać mojego telefonu w torebce, ale zamiast komórki, natknęłam się na coś innego.
- To... - Wyjęłam czarną kulkę, którą dał mi Ren. Zrobiło mi się przykro i zaczęłam się naprawdę bać rozmowy z Minkim. Cały czas spowolniałam swój krok, ale po piętnastu minutach już tam doszłam i zobaczyłam chłopaka.
- ReMa! - Krzyknął i podbiegł do mnie, przytulając. - Jezu, ale się za Tobą stęskniłem. - Powiedział i pocałował mnie w czółko.
- Cześć. Przepraszam, byłam naprawdę zajęta szkołą. - Postanowiłam, że jak pójdziemy gdzieś usiąść, wtedy z nim porozmawiam.
- Dobrze, wybaczam Ci.  A teraz opowiadaj, jak tam w szkole? - Sama nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Zawsze w szkole myślałam o Soo Joone i nie zwracałam zbytnio na nią uwagi.
- Wszystko w porządku. Lekcje nie są zbyt trudne, ale zachowane uczniów w szkole jest dziwne. Nauczyciele się mnie czepiają, że nadal nie mam mundurku. - Ren był zdzwoni, że go nie mam. W końcu minęły już dwa tygodnie.
- HaMina Ci nie kupił? - Spytał.
- Yh... Proszę, nie wspominaj przy mnie o nim. - Opowiedziałam mu, że mojego kochanego braciszka nie było w domu już ponad dwa tygodnie. Jeszcze bardziej go to zaskoczyło, ponieważ  Aron często rozmawia z Miną przez telefon, ale tylko on. Wszyscy są zajęci szkołą, oni jeszcze treningami.
- Pójdziemy się gdzieś napić? - Spytał. Od razu się zgodziłam. Kupiliśmy napoje i usiedliśmy na ławce. Chciałam z nim porozmawiać, chce z nim porozmawiać, ale nie wiem jak. Siedzieliśmy tak już około dwie godziny i rozmailiśmy. Przy Renie zawsze mogę być szczera i uśmiechnięta, ale to nie to samo uczucie co z Soo Joonem.
- Re...n - Powiedziałam niepewnie - Hmm? Co? - Spytał.
- Muszę  Ci coś... powiedzieć - Cały czas zastanawiałam się czy mówić czy nie, ale postanowiłam, że jak już zaczęłam to skończę.
- O co chodzi, mów.
- Ren...chc..chce zer...wać - Wydusiłam to z siebie i spuściłam głowę w dół.
- CO?  Zrobiłem coś nie tak? Jeśli tak, to przepraszam, ale chyba to nie powód by zrywać. ReMa... - Chłopak zaczął panikować, nie wiedział co zrobić i co powiedzieć. W sumie ja też, dlatego moja głowa była cały czas na dole. Ren cały czas coś do mnie mówił, powoli zaczęłam się denerwować. Nie chciałam go ranić, bo to nie bolało tylko jego, ale mnie też.
- JA CIĘ NIE KOCHAM! ZROZUM TO! - Wstałam gwałtownie z ławki i krzyknęłam. Wokół nas nie było prawie nikogo, przez chwile była cisza, aż poczułam jak Ren łapie mnie za ramiona.
- Ale...ale.. ja Cię kocham. To nie ma znaczenia? - Zobaczyłam jak po jego policzkach lecą łzy.
Wtedy poczułam, jak zaczyna mną szarpać.
                                                              * Park Soo Joon *
ReMa zadzwoniła do mnie, że dziś nie będzie mogła się spotkać, ponieważ ma porozmawiać ze swoim chłopakiem. Wyszedłem na spacer do parku. Spacerowałem sobie. W tym parku nigdy nie ma dużo ludzi. Dużo drzew i krzaków, tak pięknie i cicho.
Po jakimś czasie usłyszałem, jak ktoś krzyczy. Szybko zorientowałem się, że to głos ReMy. Pobiegłem w stronę usłyszanego prze mnie krzyku. Po chwili zobaczyłem jak jakiś chłopak, chyba chłopak, szarpie ReMe. Bez chwili zawahania pobiegłem tam i go uderzyłem.
- ReMa, wszystko w porządku? - Spytałem zszokowany całą sytuacją. Nic nie odpowiedziała. Podszedłem do chłopaka, który leżał na ziemi i chwyciłem go za kołnierzyk.
- Ona nie jest kimś, kogo możesz od tak szarpać. ROZUMIESZ!? - Krzyknąłem w gniewie. Obróciłem się i zobaczyłem ReMe, która leżała, nie mogła oddychać, trzęsła się i płakała. Wiedziałem, że ma atak. Spytałem gdzie ma leki, ale nie wzięła ich. Nie miała ich. Nie wiedziałem co robić. Przytuliłem ją i próbowałem uspokoić. Poczułem jak lecą mi łzy po policzkach...
- ReMa, proszę, uspokój się, już jest dobrze... ReMa. - Trzymałem ją w objęciach. Po jakimś czasie zaczęła normalnie oddychać i przestała się trząść, ale cały czas płakała. Nie mogła przestać. Wziąłem ją na ręce i zacząłem iść w stronę jej domu. Idąc tak zauważyłem, że blondyn szedł za nami. Przyjrzałem się mu dokładnie i zorientowałem się kim jest.
Ren, Choi Min Ki z Nu'est. To on był chłopakiem ReMy...
Doszliśmy. Wyjąłem klucze z torebki ReMy i otworzyłem drzwi. Nikogo nie było. Spytałem ją, gdzie ma pokój. Odpowiedziała, że na samej górze przy schodach. Wszedłem na trzecie piętro. Jej dom był taki piękny, ale nie miałem czasu by się nim zachwycać. Położyłem ją na łóżku.
- Gdzie masz tabletki? - Spytałem. Wskazała palcem na biurko. Podszedłem i je wziąłem, po czym jej je dałem. Siedziałem przy niej dwadzieścia minut, aż zasnęła.
Zasnęła ze łzami w oczach. Zadzwoniłem do mojej siostry i opowiedziałem jej wszystko. Od razu powiedziała, że zaraz będzie. Patrzyłem na ReMe jeszcze chwile i wyszedłem z pokoju, kierując się na dół, gdzie był Choi Min Ki.

                                                                  * So Ra *
Po telefonie oppy, od razu się przebrałam i wybiegłam z kawiarni. Dzwoniłam do HaMiny, ale on nie odbierał. Nie wiedziałem gdzie on jest. Przecież to już dwa tygodnie, ale teraz nie miałam na to czasu. Chciałam jak najprędzej dotrzeć do domu. Do ReMy. Biegłam najszybciej jak mogłam. Jak już stanęłam przed drzwiami, usłyszałam jakąś kłótnię. Pociągnęłam gwałtownie za klamkę i weszłam do środka, gdzie zobaczyłam jak mój brat kłóci się z Renem.
- Oppa! Co ty robisz!? Zostaw go! - Krzyknęłam i odciągnęłam Joona od Minkiego.
- Ty lepiej zobacz co ON zrobił ReMie! - Po raz pierwszy widziałam go tak zdenerwowanego. Bez chwili zastanowienia, pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju ReMy i zobaczyłam ją, śpiącą na łóżku. Podeszłam bliżej i spojrzałam na jej twarz. Cała czerwona, zapłakana.
-  ReMa... - Podeszłam do łóżka i chwyciłam ją za rękę. Zaczęłam płakać... Jej stan był... Był... Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Leżałam obok niej, trzymając ją za rękę i płacząc. Wzięłam telefon, by jeszcze raz zadzwonić do jej brata ale bez skutecznie.
Usłyszałem, jak ktoś wychodzi na górę po schodach. Po chwili, do pokoju wszedł mój brat i spojrzał na nas.
- SoRa, daj jej odpocząć i idź do swojego pokoju- Powiedział stanowczym głosem.
- Oppa, gdzie jest Ren? - Spytałam niepewnie.
- Poszedł do domu. - Powiedział, po czym chwycił za rękę i wyprowadził z pokoju. Nie chciałam zostawiać ReMy samej. Gdy Joona mnie z stamtąd wyciągnął, poszedł na dół. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się. Cały czas płakałam... Sama nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
                                                      * Re Ma*
Otworzyłam oczy. Było już ciemno. Spojrzałam na zegarek, było już po dwunastej. Przypomniałam sobie wszystko. Rozmowa z Renem, atak, Soo Joon. Poczułam jak znów zaczęły mi lecieć łzy. Szybko je wytarłam i zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam Joona siedzącego samego w kuchni. Zdziwiłam się i wolnym krokiem podeszłam do niego.
- Soo Joon - Powiedziałam.
- ReMa! Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? Nic Cię nie boli? - Spytał o wszytko.
- Nic mi nie jest. Gdzie jest Ren? - Nie obchodziło mnie, jak ja się czuje. Teraz chodziło o Rena, tylko o niego. Jak on  się czuje, a nie ja.
- Ren? Czy ty nie wiesz co on Ci zrobił? Zobacz do jakiego stanu Cię doprowadził. - Widziałam w jego oczach przerażanie i złość.
- Tu nie chodzi o to jak ja się czuje, tylko JAK ON SIĘ CZUJE!  - Krzyknęłam. Zobaczyłam smutną i zmartwioną twarz Soo. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
- Przepraszam. Po prostu to ja go skrzywdziłam, a nie on mnie. Rozumiesz, prawda? - Chłopak tylko wtulił się w mnie i powiedział, że cieszy się, że nic mi nie jest. Posiedziałam z nim jeszcze chwilę i kazałam wracać do domu przyjaciela. Pożegnałam się z nim i weszłam do środka. Usiadałam sobie w kuchni i czekałam na Mine. Nie ma co, dziś muszę z nim porozmawiać. Zagrzałam wodę na kawę.
Minęły dwie godziny, a ja piłam już piątą kawę. Czekałam i czekałam. -  Czy on w ogóle wraca do tego domu? - Zaczynałam się denerwować. Cały czas miałam w głowie dzisiejszy dzień, Rena, Soo Joona i jeszcze Ha Mina. Miałam wszystkiego dość. Była już trzecia w nocy, aż w końcu usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.
- Ha Mina! - Krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka przytulając go. - Czemu mnie unikasz? Wiesz jak się o Ciebie martwiłam?! - Wtulałam się w niego. Tak bardzo się za nim stęskniłam.
- ReMa...? Co? Czemu jeszcze nie śpisz? - Mina był zaskoczony, ale wyglądał jakoś inaczej.
- Mina, dlaczego nie było Cię tak długo? Znaczy byłeś, ale Cię nie było. - Miałam łzy w oczach. Tak wiele chciałam mu powiedzieć, ale nie wiedziałam od czego zacząć.
- Przep..praszam. Przepraszam, ostatnio nie chciałem tego powiedzieć, naprawdę! - Powiedział. W jego oczach też pojawiły się łzy.
- Myślisz, że się jeszcze tym przejmuje!? Ty głupku! - Przytulałam go jeszcze mocniej.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam. - Odwzajemnił uścisk. Opowiedziałam mu prawie wszystko, co działo się przez te dwa tygodnie. Powiedziałam o Renie, o tym co nas łączyło. Był tym bardzo zaskoczony, ale jak usłyszał o Soo Joonie to już w ogóle nie wiedział co się dzieje. Powiedziałam mu to co dziś się stało. Mina był bardzo zszokowany i zły na Rena. Chciał do niego iść, a ja zaczęłam się z niego śmiać, bo była piąta nad ranem. Rozmawialiśmy tak, aż do kuchni weszła SoRa.
- ReMa! Dobrze się czujesz? - Kolejna, no nie mogę.
- Tak, dobrze. Nic mi nie jest - Odpowiedziałam.
- HaMina! Gdzie ty się podziewałaś przez ten czas!? Wiesz co tu ReMa przeszła!? - SoRa krzyczała na Mine, ale wydaje mi się, że to ja powinnam.
- SoRa, chyba zapomniałaś do kogo mówisz... - Powiedziałam chichocząc.
- Yyy... PRZEPRASZAM...- Pochyliła się i zaczęła przepraszać.
- Nic się nie stało. W sumie masz racje, zasługuje na niezły ochrzan. - Powiedział. Po chwili kazał nam usiąść i poczekać na śniadanko... Czułam piękny zapach naleśników... Oh marzenia...  Usiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy jeść. Podczas posiłku rozmailiśmy trochę o kawiarence, w której SoRa pracuje, ale nadal nie powiedziałam Minie, że ja też tam pracowałam. W sumie, nie wiem dlaczego. Po śniadaniu, każdy udał się do siebie. Ja, pierwsze co zrobiłam to udałam się pod prysznic. Potem włączyłam laptopa i napisałam mail do mojego lekarza z Polski. Dokładanie, to do mojego psychiatry. Napisałam, że moje ataki paniki powróciły i że nie potrafię sobie poradzić bez leków.
Wysłałam wiadomość. Przypomniałam sobie, że po raz pierwszy ktoś zdołał mnie uspokoić. Podczas rozmowy z Renem, gdy miałam atak, Soo Joon dał radę. Rozmyślałam jeszcze chwile o tym. Potem weszłam na e-mail i sprawdziłam wiadomości. Przeglądając tak, zobaczyłam jedną która była szokująca.
- MINA! SORA! CHODŹCIE TU, BO JA CHYBA ŹLE COŚ WIDZĘ!!! - Krzyknęłam na całe gardło.
______________________________________________________________________________
Witam ^^ Rozdział się podobał? Przepraszam, że tak długo... Nie mam pojęcia kiedy dodam 12 rozdział, ponieważ nawet go jeszcze nie napisałam *ale zaczęłam już* Więc wybaczcie.
Zostaw po sobie ślad - Komentarz!
Zapraszam na drugi blog ----> http://opowiadsniaomiosc.blogspot.com/#_=_
~~Reni-chan

środa, 4 marca 2015

10 Rozdział ~ Nowa znajomość... ^^

Obudził mnie budzik telefonu SoRy. Wstałam i obudziłam ją, bo telefon tego nie zrobił. SoRa, jak tylko otworzyła oczy zaczęła panikować i cały czas pytała czy dobrze się czuje. Trochę kręciło mi się w głowie i wyglądałam jak potwór przez to, że płakałam. Jak uspokoiłam SoRe, odprawiłam ją do jej pokoju, by przygotowała się do szkoły. Dziś jest pierwszy dzień szkoły, a mnie już każdy zna. Dobrze, że jest piątek...
Weszłam do łazienki, umyłam się i doprowadziłam do porządku.  Ubrałam zwykłą czarną koszulkę i leginsy. Cały czas miałam w głowie to, co dziś w nocy się stało. Nie miałam ochoty widzieć Miny, ale musiałam zejść na dół. Gdy już tam dotarłam, Miny nie było, tylko sama SoRa.
- Ha Mina już wyszedł do szkoły, zrobił nam śniadanie - Powiedziała - ReMa, czemu nie masz na sobie mundurku ?! - Spytała zdziwiona.
- Mundurku ? Nie mam żadnego - Odpowiedziałam. Przyjrzałam się strojowi SoRy, która miała na sobie ciemne rajtuzy, czerwoną spódniczkę w kratkę i biały sweter.
- Jak to nie masz ? Mina Ci nie kupił ? - Sama nie wiedziałam o co taki szum. To pierwszy dzień szkoły, chyba nie będą się czepić.
- SoRa, tak wygląda mundurek szkolny ? - Pokazałam palcem na nią.
- Tak, ale wiesz, lepiej będzie jak ubierzesz coś innego niż masz teraz. Chodź - Za kierunek obrała mój pokój, a  dokładnie garderobę. Wyrzucała z niej ciuchy jak zabawki. Wyciągnęła mi bordową spódniczkę, biały sweter i rajtuzy. Mój strój nie różnił się bardzo od niej. Zeszłyśmy na dół, zjadłyśmy śniadanie i wyszłyśmy.
- ReMa! Gdzie masz gitarę !? - Krzyknęła pytając.
- Jak to gdzie ? W domu. - Odpowiedziałam zdziwiona. - Od razu kazała mi po nią wrócić. Nie rozumiałam dlaczego. Już pierwszego dnia będę miła zajęcia muzyczne ? Jak już wróciłam z gitarą, skierowałyśmy się do szkoły.
                                                                            ***
Powoli dochodziliśmy do szkoły. Nagle usłyszałam, jak ktoś woła SoRe. Obie odwrócimy się. Podbiegł do nas ciemnowłosy chłopak.
- Cześć. Lepiej się już czujesz? - Spytał.
- Ty to mówisz do mnie? - Spytałam zaskoczona.
- No chyba tak, przecież to nie SoRa wczoraj zemdlała. - Oznajmił. Odpowiedziałam, że już mi lepiej. SoRa powiedziała, że to Ji Do Chan oraz, że to  on mnie zaniósł do szkolnego lekarza. Podziękowałam mu, ale coś mi w nim nie pasowało. Niestety nie miałam czasu, by się nad tym zastanawiać. Weszliśmy do szkoły. Oczywiście wszystkie oczy były skierowane na mnie. Szłam przez korytarz wolnym i niepewnym krokiem. SoRa powiedziała, że teraz ma lekcje na górze, a ja mam na dole. Moja jedyna przyjaciółka odeszła do innej części szkoły, a ja zostałam sama. Rano SoRa dała mi mój plan lekcji. Pierwsza matematyka, zapowiada się piękne. Wędrowałam po szkole przez dziesięć minut, aż usłyszałam dzwonek. I co, no i się zgubiłam. - Do jasnej ciasnej, gdzie ja jestem ? - Na korytarzach już nikogo nie było. Myślałam, że oszaleje. Spojrzałam jeszcze raz na plan.
- O! Tu jest napisane, która sala ! 2002... Yh... Ciekawe czy ja ją teraz znajdę. Wiem, że jest nadole. - Po pięciu minutach wędrowania, trafiłam pod sale 2002. Nie pewnie pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. Zgubiłam się. - Powiedziałam do Pani. Jak na panią od matematyki, była całkiem ładna i młoda.
- Nic się nie stało. Proszę, tam jest Twoje miejsce. - Skazała palcem na przedostatnie miejsce w środkowym rzędzie. Wszyscy się nie mnie patrzyli i coś co szeptali, ale nie zwracałam na to uwagi. Usiadłam na swoim miejscu. Przede mną siedziała jakaś dziewczyna, a za mną chłopak o blond włosach. Ale był dziwny.
- Ej, przecież to nie jest mundurek naszej szkoły... - Powiedziała dziewczyna siedząca przede mną. Nauczyciela uciszyła klasę. Przez dziesięć minut był spokój. W spokoju zapisywałam to co Pani na tablicy.
- Dzień dobry Pani Kang, czy jest tu Lee Re Ma? - Usłyszałam swoje imię.
- Czy jest tu Lee Re Ma? -Spytała jeszcze raz, tym razem Pani od matematyki.
- Tak, to ja. - Powiedziałam i wstałam.
- Dziecko, co ty tu robisz !? Teraz masz gitarę ! - Powiedziała podniesionym głosem kobieta.
- Gitarę ? To jakaś pomyłka, ja chodzę na wokal. - Odpowiedziałam. Wytłumaczyła mi, że dyrektor zapisał mnie na 8 zajęć dodatkowych. Myślałam, że to żarty, ale wcale nie były. Mój dzisiejszy plan nie był taki, jaki miałam na karce od SoRy. Miałam całkiem inny, w klasie dodatkowej. Moje lekcje na  dziś to, trzy godziny gitary, potem godzina wokalu, dwie godziny pianina i cztery godziny zajęć plastycznych. Żadnej normalnej lekcji. To było chore. Ta szkoła jest chora. Dziewięć godzin w szkole. Chodziłam z klasy do klasy. Nie wiedziałam gdzie co jest, a lekcje były tragedią. Wszytko było takie proste, ale i tak popełniałam błędy. Jednak nauczyciele nawet tego nie zauważali, nikt nie zauważał. SoRa kończyła po sześciu godzinach. Powiedziała mi, że od razu po szkole idzie do kawiarni. Po pewnym czasie myślenia, nie miałam innego wyjścia, jak tylko zrezygnować z pracy w kafejce. Dziewięć godzin to była moja najmniejsza liczba zajęć i miałam je tylko w piątek. W środę miałam 14 godzin. Czy to na pewno jest szkoła !?
Wykończona wyszłam z tego wielkiego piekła i udałam się do kawiarni. Musiałam powiedzieć szefowej, że nie dam rady tam więcej pracować. Była szesnasta siedem. Jak do niej weszłam, nie było już dużo klientów, a ja się z tego cieszyłam, bo jak bym miała jeszcze pomagać to bym umarła.
Przed rozmową z szefową, zamówiłam sobie sok pomarańczowy i usiadłam na chwile by odpocząć. Po dwudziestu minutach powiedziałam kierowniczce, że nie dam rady pracować dłużej w kawiarence. Choć i tak długo tu nie pracowałam, przyzwyczaiłam się do tego miejsca. Wszyscy byli smutni, zwłaszcza SoRa, ale co mogłam poradzić ? Nie mogłam przychodzić tu o osiemnastej i pracować do dwudziestej, a potem w domu jeszcze odrabiać lekcje, uczyć się i w ogóle.
Siedziałam w kawiarence, jadłam ciasto za ciastkiem i piłam sok za sokiem... I tak chyba godzinę.
- Oppa !- Krzyknęła SoRa i rzuciła się jakiemuś chłopakowi na szyje.
- Cześć SoRa, co tam ? - Zapytał chłopak. Jak tylko zeszła z jego szyj, zobaczyłam jego twarz, od razu go rozpoznałam.
- O ! Chłopak od zakupów ! - Krzyknęłam i pokazałam na niego palcem.
- O, dziewczyna od mandarynek ! - Uśmiechnął się. Szybko zabrałam palca i podeszłam do nich. SoRa  była zaskoczona, że się znamy. Powiedziałam, że w dzień urodzin Miny wpadłam na niego i pomógł mi pozbierać moje zakupy.
- Cześć, jestem Park Soo Joon, starszy brat SoRy - Przestawił się i ukłonił.
- Witam, jestem przyjaciółką SoRy. Lee Re Ma, miło mi cię poznać. - Także się ukłoniłam i przywitałam. Cała nasza trójka udała się do stolika i rozmawialiśmy chwile. Soo Joon ma 19 lat i teraz chodzi do szkoły medycznej. Nie byłam zaskoczona, w końcu kiedyś przeżył ciężką chorobę, a teraz sam chce leczyć chorych ludzi. SoRa po jakimś czasie rozmowy musiała wrócić do pacy, bo zjawiło się więcej klientów. Ja cały czas rozmawiałam z jej bratem. Rozumieliśmy się jak bratnie dusze. Nawet powiedziałam mu o moich problemach psychicznych, a on mi dokładnie opowiedział o tym czasie, jak był chory. Potem rozmowa zeszła na szkołę, był bardzo zaskoczony tym, że chodzie do tej samej szkoły co SoRa.
- ReMa, jak nazywają się twoi rodzice ? - Spytał. Z niechęcią zaczęłam kolejną przykrą historie.
- Nie wiem. Byłam adoptowana przez ludzi z Polski i dopiero dwa miesiące temu się tu przeprowadziłam. Mieszkam teraz z biologicznym bratem. Nie wiem jak nazywali się moi prawdziwi rodzice. - Powiedziałam trochę przygnębiona.
- Przepraszam, nie wiedziałem. - Powiedział, po czym zmienił temat. Rozmawialiśmy o wszystkim. Byliśmy jak otwarta książka przed czytelnikiem. Mijały sekundy, minuty, godziny, a tematy się nie kończyły.
                                                                        ***
- E... Oppa, ReMa, już jest dwudziesta i zamykamy. - Powiedziała moja przyjaciółka. Razem z Soo Joonem wymieniliśmy się numerami. Poczekaliśmy na SoRe i poszliśmy do domu. Joon odprowadził nas pod dom i na koniec zaproponował mi spotkanie na jutro, w końcu jest sobota.
Zgodziłam się z chęcią po czym razem z SoRą weszłyśmy do domu.
- Jesteśmy ! - Krzyknęłam. Miny nie było. Z resztą i tak nie miałam ochoty go wiedzieć. Udałam się do swojego pokoju, a SoRa robiła sobie coś w kuchni. Włączyłam laptop i weszłam na facebooka. Nie byłam na nim przez długi czas. Pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam wiadomości, było kilka od moich przyjaciół. Potem weszłam na e-mail i pierwszy który przykuł moją uwagę, był zatytułowany :
" TY IDIOTKO. GDZIE POJECHAŁAŚ BEZ MOJEGO POZWOLENIA !? ". Była to wiadomość od Maćka. Kliknęłam na nią, by przeczytać całą,była pełna wykrzykników i znaków zapytania. Mnóstwo pytań na mój temat. Sama nie wiedziałam co mu odpisać. Moja odpowiedzieć była bardzo prosta "Przepraszam, że Ci nie powiedziałam, ale to było nagłe. Przepraszam.".  Wstałam, po czym zamknęłam laptop i rzuciłam się na łóżko by się wypłakać. Po godzinie poszłam zmyć makijaż, wziąć prysznic i się przebrać. Zeszłam na dół po dwunastej z nadzieją, że Mina już będzie, bo chciałam z nim porozmawiać. Ale go nie było. - Gdzie on się szwenda o tej porze? - Nie rozmyślając o tym długo, wzięłam sobie z szafki słonecznik i poszłam na górę. Włączyłam telewizor i oglądałam jakieś powtórki dram.
Około drugiej w nocy wyłączyłam telewizor i się położyłam. Nastawiłam budzik na dziewiątą. Umówione spotkanie z Soo Joonem miałam na dziesiątą, już nie mogłam się doczekać.
                                                                      ***
Z trudem obudził mnie mój dzwonek telefonu. Wstałam zaspana i udałam się do łazienki. Zrobiłam to co zawsze. Wyszłam, wzięłam z szafki bieliznę i ciuchy na przebranie. Przebrałam się i spojrzałam w lustro. - Nie, nie, nie. W tym na pewno nie wyjdę. - Powiedziałam i wybrałam inne ciuchy.
- MATKO. Nie, za straszne ! - Po raz pierwszy miałam problem z dobraniem ciuchów. Przez to, nie zauważyłam kiedy wybiła już dziesiąta, a przed domem czekał już Joona. No i jak to się skończyło? Ja ubrana w jakieś czarne leginsy i białą koszule wyszłam z pośpiechem z domu.
                                                                    ***
- Przepraszam, że musiałaś czekać, ale... - No chyba mu nie powiem, że nie wiedziałam co ubrać.
- Nic się nie stało, dopiero jest dziesięć po. SoRa jest w pracy ? - Spytał ciekawy.
- Tak, w soboty ma na siódmą i pracuje do osiemnastej. - Odpowiedziałam. Na to on tylko przytakną głową i zapytał się gdzie najpierw idziemy. Zaproponował kino, nie miałam nic przeciwko. Po dziesięciu minutach doszliśmy na miejsce.
- Na jaki film ? - Spytał trochę z niechęcią. Chyba myślał, że wybiorę jakieś romansidło, ale się mylił.
- Ten. - Wskazałam palcem na horror. Soo Joon uśmiechnął się i powiedział, że pójdzie kupić bilety, a ja żebym poszła po cole i popcorn. Stanęłam w kolejce, która była dość długa. Po dziesięciu minutach w końcu doczekałam się mojego popcornu i coli.
Kupiłam i odeszłam. zaczęłam szukać Joona, ale było bardzo dużo ludzi i nie mogłam go znaleźć, aż nagle zaczęło mi coś dzwonić w uszach. Ale przestało, jak usłyszałam swoje imię.
- ReMa, tu jesteś, wszędzie Cię szukam. - Powiedział i wziął ode mnie jeden popcorn.
- Przepraszam, idziemy? - Zapytałam. Pokiwał głową i weszliśmy na sale. Film był świetny, kiedy wszyscy się bali, ja się śmiałam razem z Soo Joonem. Po filmie, ludzie się na nas dziwnie patrzyli. Wszystko było jakieś dziwne. Nie ma to jak o jedenastej rano iść do kina na horror... Potem poszliśmy do kafejki na ciastko i kawkę. Rozmawialiśmy, a czas mijał tak szybko, że to było prawie nie możliwe. Była już prawie osiemnasta, a my spacerowaliśmy sobie w parku.  Zaproponowałam żebyśmy poszli po SoRe i tak też zrobiliśmy. Podprowadziliśmy ją do domu i poszliśmy jeszcze trochę pochodzić. O dwudziestej drugiej wróciłam do domu. Tylko SoRa na mnie czekała. Już od dwóch dni nie wiedziałam Miny. Zaczynałam się o niego martwić. Wiem, że był w domu przez te dni, ale bardzo wcześnie wychodził w wracał bardzo późno.
                                                                  ***
Następnego dnia wstałam o jedenastej. Zrobiłam to co zawsze. SoRa poszła do kawiarenki, a ja czekałam na godzinę trzynastą, aż będę mogła się znów spotkać się z Soo Joonem.
I tak mijały dni. Codziennie chodziłam do szkoły, jak kończyłam lekcje, Joon zawsze czekał na mnie przy bramie. Nie ważne czy była szesnasta czy też osiemnasta, zawsze tam stał. Potem chodziliśmy na spacery, do kina, wszędzie. Pomagał mi w lekcjach w pobliskiej bibliotece. Przy nim moje dwanaście koszmarnych godzin w szkole zmieniało się w dwanaście minut czekania na niego. Dwa tygodnie, a ja nie wiedziałam się z Miną ani razu, z SoRą rozmawiałam tylko w szkole i czasem w domu.
Minęły dwa tygodnie, a za każdym razem, jak Ren do mnie pisał i prosił o spotkanie, odpisywałam, że jestem zajęta szkołą i nie mam czasu. Czułam się z tym podle, bo cały czas byłam z Soo Joonem. Postanowiłam, że trzeba coś zrobić w końcu. Zadzwoniłam do Rena i poprosiłam o spotkanie. Po spotkaniu z nim, poczekam na Minę. Nawet jak bym miała czekać całą noc. Zadzwoniłam do Joona by mu powiedzieć, że dziś nie dam rady się spotkać, po czym się przebrałam i wyszłam na spotkanie z Renem.
__________________________________________________________________________________________________________________
Witam! Podobał się rozdział? Niestety 11 rozdział pojawi się za ponad tydzień.... tak mi się wydaje, mam go napisanego, ale najpierw muszę napisać 12 by dodać 11 ;c Więc musicie być cierpliwi ^^
Zostaw po sobie komentarz!
~~Reni-chan