sobota, 18 lipca 2015

19 rozdział - Nie chce już żyć.

* Ha Mina *
Razem z tatą zabraliśmy rzeczy Remy i pojechaliśmy do szpitala. Tata nie odezwał się ani słowem. Był bardzo smutny, ale rozumiem go. Sam mam ochotę krzyczeć i płakać. Jednak nie możemy pokazać jej, że tak nas wszystkich to zabolało. Na dodatek jej rodzice w Polsce, to dzięki nim poznałem ReMę. Powierzyli nam ją w opiekę, a my zawaliliśmy.
- Jesteśmy na miejscu - Powiedział tata wysiadając z samochodu. Szybko wziąłem rzeczy i też wysiadłem. Szliśmy do wejścia, gdy nagle zobaczyłem siedzącego Yoona na schodach.
- Tato, zanieś te rzeczy do Remy, a ja zaraz cię dogonię - Dałem mu torbę i podszedłem do chłopaka.
- Yoona co ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś z Remą? - Spytałem stając obok niego. Podniósł głowę i spojrzał na mnie zaczerwionymi oczami, prawdopodobnie od płaczu - Hej, co się stało? - Zadałem pytanie zmartwiony.
- Ona...ona umrze, prawda? - Spytał. Te słowa były jak cios prosto w serce. Chciałem go nawet uderzyć, ale dlaczego miałbym to robić? Przecież ma rację.
- Tak...- Odpowiedziałem cicho, po moich policzkach także zaczęły spływać łzy. Szybko je otarłem i podniosłem chłopaka - Yoona. Nawet jeśli RaMa umrze, to zawsze będzie przy nas. Przyjechała tu z tą chorobą i odejdzie razem z nią. Chociaż wszystko było inaczej planowane, to cel się zmienił. Teraz najważniejsze jest by przy niej być. Rema nie może czuć się samotna. Nie zasługuje na to. W Polsce mimo dobrego otoczenia była chora psychicznie, ale tu ma przyjaciół, a i tak jest chora..
- Hyung...
- DLATEGO ona do końca... MUSI być szczęśliwa! - Krzyknąłem.
- Wiem, przepraszam.. Nie powinienem teraz się dołować, dla niej muszę być silny - Mówił - Chodźmy do środka, do mojej dziewczyny - Skończył zdanie i pociągnął mnie za rękę.
                   * Re Ma*
Do pokoju przeszedł tata i zaczął wkładać rzeczy do szafek. Nic nie mówił. Kiedy już prawie skończył, nagle wszedł mój brat,a z nim Yoona. Byłam lekko zaskoczona, bo wcześniej tak wyszedł.
- Yoona - Powiedziałam cichutko do siebie.
- Słyszę cię i tak... Zawsze będę słyszał, jak będziesz do mnie mówić. Zawsze też będę przy tobie - Przytulić go? Pocałować? Takie myśli miałam po tym co powiedział. Tak bardzo go kocham, ale tak niewiele mogę mu dać. Mogę tylko sprawić, że będzie cierpiał, przez moją chorobę.
- Podejdź bliżej - Rozkazałam stanowczym głosem, po czym chłopak podszedł. Podniosłam trochę głowę, zamknęłam oczy i pocałowałam go. Nie wiem ile czasu minęło, ale kiedy otworzyłam oczy w pokoju nie było Miny i taty.
- Wiesz jak bardzo cię kocham? - Powiedział czule. Nasze twarze nadal były bardzo blisko. Kiedy chciałam odpowiedzieć, chłopak mnie pocałował i przytulił. Po kilku minutach oddalił się trochę ode mnie i usiadł obok trzymając mnie za rękę. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się jak debile. Sama nie wiem ile czasu minęło. Może godzina, dwie, lub kilka. Czułam pewien ból, ale dzięki Yoonie nie zwracałam na niego uwagi.
- Czas odwiedzin się skończył - Powiedziała pielęgniarka stojąca w drzwiach.
- Jeszcze tylko pięć minut - Poprosił mój chłopak.
- Chyba robi sobie pan żarty. Siedzi pan przy pani Remie już od pięciu godzin - Oznajmiła. Byłam w szoku. Ile my się na siebie patrzyliśmy, że minęło tyle czasu? Yoona nie dawał za wygraną i namawiał ją jeszcze na chwile. Pielęgniarka już niewytrzymała i podeszła do nas po czym pociągnęła energicznie rękę chłopaka przy czym uderzając lekko moją.
- Aał.. - Pisnęłam cicho. Kobieta obróciła się gwałtownie w moją stronę puszczając Yoona i chwyciła mnie dość mocno za rękę .
- Aaała... to boli! - Krzyknęłam. Pielęgniarka podwinęła mi rękawy po czym zobaczyła świeże cięcia, które przez ucisk zaczęły krwawić.
- Boże. Dziecko coś ty sobie zrobiła!? - Spytała przerażona. Yoona natychmiast podszedł do mnie i zobaczył rany. Nie wiedziałam co powiedzieć. Pielęgniarka szybko wezwała lekarza.
Yoona został wyproszony. Było już późno i doktor powiedział mi, że jutro z samego rana przyjdzie do mnie psychiatra, oraz też powiadomi o wszystkim tatę.
Cała noc była dla mnie męką, usnęłam może na godzinę? Nadszedł ranek...Około dziesiątej przyszedł do mnie facet który usiadł obok łóżka. Nie musiał nic mówić, wiedziałam kim jest i co zaraz będzie mówił.  Najpierw się przedstawi i zapyta mnie o imię i wiek.
- Witaj, jestem Ho Shu Si, a ty?
- Re Ma. Lee Re Ma. Mam 17 lat - Odpowiedziałam. Od razu powiedziałam swój wiek. Zapisze to na karce i zapyta czemu to zrobiłam.
- Rozumiem. Re Ma, możesz mi powiedzieć czemu to zrobiłaś? - Tak jakby czytał mi w myślach,ale  i tak nie miałam zamiaru odpowiedzieć - Czemu nic nie mówisz? Nie chcesz? - Pytał. Nie dawał za wygraną, ale nagle do pokoju wszedł tata z Miną i poprosili go na chwilę. Nawet nic się nie pytali, tylko na mnie spojrzeli.
                                                                                       * Ha Mina *
Dostaliśmy rano telefon z szpitala, że Re Ma pocięła sobie ręce. Szybko zabraliśmy kilka dokumentów pojechaliśmy do szpitala. Kiedy weszliśmy do pokoju był w nim już psychiatra. Tata poprosił go na chwilę, by powiedzieć o chorobie mojej siostry.
- Moja córka ma poważne zaburzenia psychiczne, lęki i ataki paniki. Spędziła kilka miesięcy w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. Miała też kilka prób samobójczych.
- Kiedy dokładanie to się działo? - Spytał lekarz.
- Ona była wychowywana przez moich starych znajomych w Polsce i tam była w szpitalu. Wszystko zaczęło się chyba w podstawówce. Miała naprawdę dużo problemów w szkole - Tata dalej opowiadał o zaburzeniach Remy. Po kilku minutach rozmowy dał lekarzowi papiery z polski które były przetłumaczone na koreański. Lekarz przeczytał je szybko i zapytał się, kiedy ostatni raz Re Ma miała atak. Niestety nie wiedzieliśmy tego. Poprosił jeszcze o zgodę na leczenie jej. Po podpisaniu jej, tata poprosił go  o wyrozumiałość, ponieważ ona ma raka.

                                           * Re Ma *
 Psychiatra wrócił do pokoju po kilkunastu minutach i spojrzał na mnie tymi współczującymi oczami.
- Proszę wstań - Powiedział i zdejmij spodnie
- Słucham? Dlaczego? - Spytałam przerażona.
- Proszę, bo będę musiał wezwać pielęgniarki by zrobiły to za ciebie - Byłam zmęczona, ale jak kazał tak zrobiłam - Możesz teraz  pokazać nogi i ręce? - Wstałam ledwo na nogach i obróciłam się do lekarza, który spojrzał na mnie przerażony.
- Dobrze, proszę usiądź, ale nie ubieraj spodni, to musi boleć, jak masz spodenki to je włóż - Usiadłam nie mając siły szukać czegoś na przebranie.
- Nie będę mówić czemu to zrobiłam... Sam niech pan sobie to wyobrazi... Mam raka, umrę, wcześniej czy później i tak umrę, dla mnie nie ma ratunku - Stwierdziłam fakty, nigdy się nie łudziłam, tym razem też tak było.
- Po co ci ratunek? Nie potrzebujesz go, tylko ludzi i ciepła.. Twój ojciec i brat, bardzo się o ciebie martwią. Nie rozumiesz, że ich ranisz? - Pytał. Słysząc to zaczęłam płakać, ale nie potrafiłam zmienić zdania.
- Oni nie rozumieją tego ..Są.. Oni są zdrowi, nie wiedzą jak to jest powoli umierać i być tego w pełni świadomym... zwłaszcza ten ból, ten okropny ból! Nie wiem.. nie wiem czy to przez chorobę czy coś innego, ale ja NIE CHCĘ JUŻ ŻYĆ! - Krzyknęłam zrozpaczona.
- To umieraj. Przecież tego chcesz, prawda? Dlatego się pocięłaś? Czy może myślałaś, że dzięki temu bólowi zapomnisz o chorobie?
- Proszę wyjść. Nie chce już rozmawiać... - Powiedziałam ocierając łzy i uspokajając się. Psychiatra nic więcej nie powiedział, tylko po prostu wyszedł. Po nim wszedł tata, ale jemu też kazałam wyjść. Chciałam być sama. Musiałam wszystko sobie poukładać w głowię. Nie chcę by inni cierpieli. Ja mogę, ale nie oni, przecież nic nie zrobili złego. Dlaczego muszę taka być?  Czemu nie jestem normalna?
- DLACZEGO!? - Wrzasnęłam z całych sił. Po chwili wbiegły do pokoju spanikowane pielęgniarki, które zobaczyły mnie w krwi i się przestraszyły. Szybko przyniosły opatrunki i mi je założyły. Miałam wszystkiego dość, po kilku minutach leżenia zasnęłam z trudem przez ból od ran.
                                                             * * *
Obudziłam się czując ból w ręce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam blond włosy które należały do Minkiego. Trzymał moją rękę i opierając się na niej. Przez to czułam ból. Nie chciałam by zobaczył cięcia szybko zabrałam  dłoń od chłopaka i schowałam ją pod kołdrę. Przy czym go obudziłam.
- O wstałaś - Powiedział uśmiechając się promienie.
- Co tu robisz? - Spytałam oburzona.
- Czekałem aż się obudzisz, ale nie mogłem wytrzymać i zasnąłem... Przez całą noc nie mogłem spać, dlatego przyszedłem tu około dwunastej, ale spałaś... - Mówił nadal uśmiechając się.
- Hej transwestyto... zapomniałeś? Ja mam chłopaka - Zażartowałam, ale wtedy z jego twarzy uśmiech znikł.
- Przepraszam. Nie powinienem przychodzić. Pewnie zaraz twój chłopak tu będzie - Ren wstał i zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Żartowałam! - Krzyknęłam, wyrywają się z łóżka chcąc wstać,ale zakręciło mi się w głowie i nie mogłam ustać na zranionych nogach przez co upadłam. Chłopak szybko mi pomógł wstać przy czym zobaczył opatrunki i niezakryte rany.
- Re Ma... CO TY SOBIE ZROBIŁAŚ?! - Krzyknął przerażony

________________________________________________________________________________
Witam wszystkich! Obiecałam, że rozdział będzie w czwartek, ale jest dziś!  Mam nadzieje, że wam się podoba^^ Chce powiedzieć, że mi przykro ;-; Bardzo mało osób przeczytało ostatni rozdział i były tylko dwa komentarze, dlatego mam nadzieje, że tym razem będzie inaczej!
Proszę zostawiać po sobie ślad - Komentarz.
~~ Reni-chan 

niedziela, 12 lipca 2015

18 rozdział - Nie potrfię przestać Cię kochać.

                                      * Choi Minki - Ren*
Słysząc słowa Arona miałem w głowie tylko jedną myśl - Zatrzymać Re Mę. Nie ważne, co wcześniej mówiłem. Nie chciałem tego. Ja.... Ja... naprawdę chcę by została tutaj... Nie musi być przy mnie, tylko żeby była w pobliżu. Dlatego proszę ReMa poczekaj jeszcze trochę, tylko trochę...
    * Re Ma*
Czekałam z Maćkiem na samolot, chciałam już do niego wsiąść, by tylko pozbyć się tych strasznych myśli.
Nawet nie pożegnałam się z chłopakami, Renem, Sorą... Ja naprawdę jestem okropna, dlaczego zgodziłam się tu przylecieć?
- Rema... Rema! - Usłyszałam głos Maćka i spojrzałam na niego - Rema, wszystko w początku? - Spytał.
- Tak, wszystko ok... - Odpowiedziałam. Zaraz po tym usłyszeliśmy, że czas na nasz lot.
- Chodźmy już - Powiedział. Przytaknęłam głową i wstałam. Szliśmy powoli do bramki. Daliśmy nasze bilety i wyszliśmy na zewnątrz by wejść do samolotu. Weszliśmy po schodach do samolotu. Byliśmy już prawie na samej górze - Jeszcze tylko trochę  - Powiedziałam sama do siebie.
- REMA! REMA! NIE ODCHODŹ! - Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię, obróciłam się gwałtownie, ale nic nie widziałam przez ludzi przede mną, wtedy  zauważyłam jak ktoś przepycha się przez nich... To był Minki! - Rema! - Znów krzyknął i chwycił mnie za rękę. - Proszę nie odchodź, BŁAGAM! - Powiedział patrząc na mnie z łzami w oczach.
- ReMa musimy wsiadać - Powiedział Maciek nie zwracając uwagi na Rena.
- Przepraszam Ren, ale ja muszę już iść, naprawdę przepraszam... - Powiedziałam smutna gdy po policzkach leciała mi łza za łzą. Chłopak spojrzał na mnie z przerażeniem. On nie wie, że mam raka i niech tak zostanie. Muszę odejść, muszę.
- Choć! - Nagle poczułam jak zostałam wyrwana z ręki Minkiego i pociągnięta przez Maćka do samolotu. Szliśmy na miejsca, dlaczego on musiał tu przyjść? Przecież mówił żebym zniknęła, odeszła, więc dlaczego mnie teraz zatrzymuje? - Posłuchaj, zaraz samolot wystartuje i będzie po wszystkim, więc nie martw się już, dobrze? - Powiedział mój przyjaciel.
- Ja... muszę wiedzieć, muszę wiedzieć, dlaczego chciał mnie zatrzymać - Wstałam i zaczęłam biec do wyjścia jak najszybciej.
- REMA!
- Naprawdę przepraszam! - Dlaczego? Ren Czemu to zrobiłeś?
- Ren... - Zobaczyłam chłopaka siedzącego na ziemi i płaczącego - CHOI MINKI! - Krzyknęłam i zbiegłam szybko po schodach - Dlaczego? Dlaczego mam nie odchodzić? Przecież... Ty mówiłeś, że mnie... że mnie nienawidzisz, więc dlaczego? - Spytałam stając obok niego. Chłopak spojrzał na mnie i rzucił mi się na szyje.
- Remaa!!... - Przeciągnął żałośnie ostatnią literę, płacząc jeszcze głośniej - Dziękuję, dziękuję... - Powtarzał cały czas.
- Zadałam pytanie i oczekuje odpowiedzi na nie - Powiedziałam.
- Ja... Ja... Nie potrafię przestać cię kochać, dlatego nie pozwolę ci odejść. NIGDY! - Słysząc te
słowa ogarnęło mnie wielkie szczęście, wiedziałam, że nie mogę odwzajemnić jego uczuć, ale te słowa miały dla mnie jakieś znaczenie.
- Ren! Re Ma! - Usłyszeliśmy jak ktoś nas woła i odwróciliśmy się. Biegło do nas całe Nu'est, Mina, SoRa, tata i Yoona który podbiegł do nas pierwszy. Chwycił mnie i Rena oraz zaczął biec przed siebie. Zaraz po tym samolot wystartował. Gdyby nie mój chłopak, zostalibyśmy zdmuchnięci jak listki z drzewa. Poszliśmy do reszty i zaczęliśmy się tulić i płakać, po dłużej chwili wróciliśmy do środka lotniska, a ja poszłam na chwilę do łazienki.
                                  * So Ra *
Wszyscy czekaliśmy na Re Mę, która poszła do toalety. Minęło już kilkanaście minut od kiedy tam poszła, więc wszyscy zaczęliśmy się już o nią martwić.
- SoRa możesz iść i sprawdzić co z nią? - Spytał Yoona.
- Dobrze oppa, poczekajcie chwilę... - Ruszyłam w kierunku toalety. Weszłam do niej i zaczęłam pukać do wszystkich kabin po kolei. Wołałam moją przyjaciółkę, ale nie dostałam odpowiedzi. Wszystkie kabiny były otwarte oprócz tej jednej. Spod drzwi zauważyłam pasek  od torby Remy. Zaczęłam pukać i wołać ją głośniej, ale nie odpowiadała. Po chwili uderzania w drzwi które w końcu się otworzyły zauważyłam leżącą na ziemi Re Mę i trzymającą w ręku jakieś leki. Podniosłam ją i wyszłam na zewnątrz, wszyscy do nas podbiegli.
- Re Ma! Re Ma!  - Krzyczał Minki przerażony, on jako jedyny nie wiedział, że ona jest chora. Nikt nie mógł mu też tego powiedzieć, ponieważ każdy wiedział, że ReMa tego nie chciała. HaMina podniósł swoją siostrę  i zaczął biec do auta, wszyscy zaczęli panikować. Yoona i Ren byli przerażani, ale rozumiem ich, co muszą teraz czuć, wszyscy teraz czują strach i zmartwienie.
Dojechaliśmy do szpitala, lekarze szybko zaczęli działać, dobrze znają tu tatę Remy, bo także jest lekarzem. Niestety jemu też kazali czekać, nikt nie mógł wejść na salę. To było jak czekanie na wyrok śmierci.
Z sali wyszedł lekarz poprosił tylko rodzinę. Wszedłem więc z tatą i zaczęliśmy rozmawiać z doktorem.
- Shin Hu, powiedź co z moją córką  Hy?! - Powiedział tata podniesionym tonem. Być może znał tego lekarza, ponieważ użył jego imiena.
- Przepraszam.... Ale jej nie zostało dużo czasu, przemęczenia, nerwy, to nie czas na takie rzeczy dla niej. Ona teraz powinna zacząć leczenie! By choć trochę jej się polepszyło - Stwierdził doktor. Wiedziałem, że moja siostra się nie zgodzi na leczenie, bo wtedy spędziła by resztę swojego życia w szpitalu.
- Dobrze... - Usłyszeliśmy cichy głos, który należał do Remy.
- Córeczko! - Krzyknął tata i pobiegł do łóżka w którym leżała. Z trudem usiadła i spojrzała na mnie i tatę.
- Jak chcecie, zacznę leczenie. Zrobię to, choć wcale tego nie chcę... Nie chce by ktoś wiedział, że jest ze mną tak źle. Nie chce sobie przedłużać życie, ale jak już muszę to.... Ren on nie może się dowiedzieć, że jestem chora. Nie on... Proszę. - Mówiła. Po jej policzkach popłynęły łzy. Widać było, że jest załamana.
* Re Ma *
Wiedziałam, że kiedyś będę musiała tu trafić na dłużej, ale nie spodziewałam się, że tak szybko. Poprosiłam mojego brata by zawołał na chwilę Yoona i Sorę.
- ReMa! Dobrze się czujesz?! - Krzyknął mój chłopak. Powiedziałam Minie i tacie by zostawili nas samych, lekarz też wyszedł, ale powiedział bym się niedenerwowana.
- Dobrze się czuje, ale teraz posłuchajcie. - Zaczęłam - Ja... zacznę leczenie i....
- Jak DOBRZE! Nawet nie wiesz jak to wspaniale! -  Mówili oboje szczęśliwi.
- Dajecie mi skończyć. Leczenie nie ma mnie uzdrowić, tylko przedłużyć mi życie. Operacja nie zostanie wykonana. Umrę i tak - Skończyłam mówić. Yoona spojrzał na mnie i po chwili wyszedł bez słowa. Sora spojrzała na mnie, chciała coś powiedzieć, ale pobiegła za swoim  bratem. Zaraz po tym do pokoju wszedł Ren. Nie wiedziałam co powiedzieć. On też nic nie mówił, patrzeliśmy się na siebie przez dobre kilka minut, dopóki całe Nu'est nie weszło do pokoju. Usiedli obok mnie i zaczęli się pytać czy wszystko dobrze, uważali co mówią. Wyglądało to tak, jak bym tu trafiła ze zwykłego zmęczenia. Minki po kilku minutach stania, wyszedł, a ja nawet nie mogłam go zatrzymać.  Po dwóch godzinach chłopcy musieli już iść. Zostałam sama, tata i Mina pojechali do domu po rzeczy. Oznajmili, że przyjadą później i pojechali. Ja resztkami sił wstałam i poszłam do recepcji. Poprosiłam o kilka kartek i długopis. Wróciłam do pokoju i usiadałam na łóżku. Zaczęłam pisać, sama nie zauważyłam kiedy kartka była zapisana i cała mokra przez łzy.
_________________________________________________________________________________
Oto kolejny rozdział! Przepraszam, że znów mnie tak długo nie było ;c  Ale teraz NAPRAWDĘ będzie inaczej! Za kilka dni będzie 19 rozdział! Do czwartku go dodam, a może w środę! Mam nadzieje, że się podobało i zapraszam do komentowania!
~~ Reni-chan